Benedykt XVI przewodniczył 24 grudnia o północy uroczystej Eucharystii w Bazylice św. Piotra. Wygłoszona podczas niej homilia była medytacją sceny narodzenia Syna Bożego oraz jej kosmicznego znaczenia.
Publikujemy za Radiem Watykańskim pełny tekst tej homilii. Drodzy Bracia i Siostry, „Nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Te zdania wciąż na nowo dotykają naszego serca. Nadeszła chwila, którą Anioł zapowiedział w Nazarecie: „porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego”. Nadeszła chwila, której Izrael oczekiwał od wielu wieków, wśród tylu ciemnych godzin – chwila w jakimś sensie oczekiwana przez całą ludzkość, choć w sposób jeszcze niejasny: że Bóg się nami zajmie, że wyjdzie ze swego ukrycia, że świat dozna uzdrowienia, a On odnowi wszystko. Możemy wyobrazić sobie z jak wielkim wewnętrznym przygotowaniem i miłością Maryja wychodziła ku tej godzinie. Krótka wzmianka: „Owinęła Go w pieluszki” pozwala nam dostrzec coś z tej świętej radości i cichej gorliwości tych przygotowań. Pieluszki były gotowe, aby dziecko mogło być dobrze przyjęte. Ale w gospodzie nie ma miejsca. W jakiś sposób ludzkość oczekuje Boga i Jego bliskości, jednak kiedy nadchodzi chwila nie znajduje dla Niego miejsca. Jest tak zajęta sama sobą, potrzebuje całego czasu i przestrzeni na sposób tak wymagający względem własnych spraw, że nie pozostaje nic dla drugiego – dla bliźniego, ubogiego, dla Boga. Im bardziej ludzie się bogacą, tym bardziej wypełniają wszystko samymi sobą. Tym mniej miejsca zostaje dla drugiego. Św. Jan w swojej Ewangelii, wskazując istotę, rozwinął krótką wzmiankę św. Łukasza na temat sytuacji w Betlejem. „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. To dotyczy przede wszystkim sytuacji w Betlejem: Syn Dawida przychodzi do swojego miasta, ale musi się narodzić w stajni, bowiem nie ma dla Niego miejsca w gospodzie. Następnie dotyczy to Izraela: posłany przychodzi do swoich, ale nikt Go nie chce. Dotyczy to wreszcie całej ludzkości: ten, przez którego świat został stworzony, pierwotne Słowo stwórcze, wkracza w świat, ale nie zostaje wysłuchane, ani przyjęte. Te słowa dotyczą ostatecznie nas, każdego z osobna i społeczeństwa jako całości. Czy mamy czas dla bliźniego, który potrzebuje naszego, mojego słowa, uczucia? Dla cierpiącego, który potrzebuje pomocy? Dla wygnańca i uchodźcy szukającego azylu? Czy mamy czas i miejsce dla Boga? Czy może on wejść w nasze życie? Czy znajdzie w nas miejsce, czy też zajęliśmy samymi sobą przestrzenie naszego myślenia, działania, życia? Dzięki Bogu, negatywna wiadomość nie jest jedyną, ani ostatnią, jaką znajdujemy w Ewangelii. Jak u Łukasza widzimy miłość matki Maryi, wierność św. Józefa, czujność pasterzy i ich wielką radość, a u Mateusza napotykamy wizytę Mędrców przybywających z daleka, tak również Jan mówi nam: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. Są tacy, którzy Je przyjmują i w ten sposób, poczynając od stajni, od zewnątrz, po cichu rośnie nowy dom, nowe miasto, nowy świat. Bożonarodzeniowe przesłanie pozwala nam dostrzec ciemności zamkniętego świata i tym samym objaśnia rzeczywistość, jaką codziennie widzimy. Ale oznacza to również, że Bóg nie pozwala się zamknąć na zewnątrz. Znajduje jakieś miejsce, choćby w stajni. Istnieją ludzie, którzy widzą światło i je przekazują. Poprzez słowo Ewangelii Anioł mówi także do nas, a w świętej liturgii światło Odkupiciela wkracza w nasze życie. Jeśli jesteśmy pasterzami albo mędrcami – światło i jego przesłanie wzywają nas do wyruszenia w drogę, do wyjścia z zamknięcia swych pragnień i korzyści, aby pójść na spotkanie Pana i oddać Mu pokłon. Czcimy Go otwierając świat na prawdę, na dobro, na Chrystusa, na służbę ludziom zepchniętym na margines, w których On nas oczekuje.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.