Skoro istotnym elementem życia społecznego, przynajmniej w Polsce, jest religia, to żywotnym interesem powinno być kształcenie w tym zakresie - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą ks. prof. Bogusław Milerski, profesor pedagogiki religii Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, generalny wizytator nauczania kościelnego w Kościele ewangelicko-augsburskim (luterańskim).
Aleksandra Pezda: Czy jesteśmy w Polsce gotowi na egzamin maturalny z religii? Ks.prof. Bogusław Milerski: Trzeba wypracować nowy model nauczania religii. I nie można go uzasadniać tak jak dotąd - katechizujemy w szkole, bo ok. 90 proc. społeczeństwa to wierzący. Można się przecież spodziewać, że procesy sekularyzacyjne będą postępować, a pozycja polityczna Kościoła słabnąć. Dlatego nauczanie religii trzeba oprzeć na solidnych, edukacyjnych podstawach. - Czyli jakich? - Argumentowałbym za nauczaniem konfesyjnym, prowadzonym z perspektywy określonego wyznania, ale pod warunkiem pełnego zapoznawania ucznia z różnymi stanowiskami, np. Kościołów, religii czy tradycji humanistycznej. W nauczaniu chodzi o kształtowanie tożsamości człowieka, a to się dokonuje z jednej strony poprzez odniesienie do podstawowych form zakorzenienia ucznia w świecie m.in religii, z drugiej przez konfrontację z tym, co nowe i często obce. Zarazem jednak ta pierwotna perspektywa, wynikająca z przynależności do danej wspólnoty, nie może być w szkole absolutyzowana, a raczej traktowana jako ważny, ale niejedyny sposób przedstawiania i uzasadniania zjawisk czy poglądów. - Jakie mogą być społeczne korzyści z nauczania religii? - Skoro istotnym elementem życia społecznego, przynajmniej w Polsce, jest religia, to żywotnym interesem powinno być kształcenie w tym zakresie. Analfabetyzm religijny nie sprzyja budowaniu społeczeństwa demokratycznego. W tym sensie nie tylko Kościołom, ale także państwu powinno na tym zależeć. Zapytam tak: Czy uczniowie, z których większość deklaruje wiarę religijną, mogą stać się dojrzałymi obywatelami bez dojrzałości religijnej? Moim zdaniem nie. - Czy to znaczy, że ateista nie może być dobrym obywatelem? - Truizmem byłoby stwierdzenie, że dobrym obywatelem, dobrym człowiekiem może być zarówno wierzący, jak i ateista. Chodzi mi bardziej o to, aby w odniesieniu do ludzi deklarujących przynależność kościelną pokazać związek pomiędzy ich dojrzałością religijną a społeczną. Odrębną kwestią jest przygotowanie alternatywnego przedmiotu dla niewierzących. Ważne jest, aby ta możliwość była realna.
Witało ich jako wyzwolicieli ok. 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów.
Trump powiedział w sobotę, że "powinniśmy po prostu oczyścić" palestyńską enklawę.