Religia w szkole to nie parafialna katecheza

Skoro istotnym elementem życia społecznego, przynajmniej w Polsce, jest religia, to żywotnym interesem powinno być kształcenie w tym zakresie - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą ks. prof. Bogusław Milerski, profesor pedagogiki religii Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, generalny wizytator nauczania kościelnego w Kościele ewangelicko-augsburskim (luterańskim).

- Mimo wszystko jestem tego zwolennikiem, choć obawiam się wielu trudności. M.in. dlatego, że wprowadzenie religii do szkół w Polsce odbyło się w 1990 r. poza dyskusją o aspektach edukacyjnych. I teraz mamy kłopot - to Kościoły określają program nauczania religii w szkołach. MEN nie ma na to realnego wpływu. Jak więc przy tak dużej autonomii Kościołów zorganizować egzamin maturalny, który w końcu jest egzaminem państwowym? W Niemczech za przygotowanie podręczników odpowiadają Kościoły, ale standardy nauczania, programy szkolne określają komisje wspólne - Kościoła i państwa. W tym punkcie prawo niemieckie zasadniczo różni się od polskiego. Konstytucja niemiecka traktuje bowiem nauczanie religii w szkole jako rzecz wspólną państwa i Kościołów. - Jak jest z alternatywnym wobec religii przedmiotem dla niewierzących? - Muszę przyznać, że w szkole podstawowej w praktyce nie zawsze jest realizowany. Realna alternatywa istnieje tak naprawdę w gimnazjach (odpowiednik polskich gimnazjów i liceów). Zdarza się także i tak, że na lekcje religii w szkole uczęszcza więcej osób, niż jest wyznawców danej religii w regionie. - Czemu więc nie zastąpić religii religioznawstwem? - Ta argumentacja jest silniejsza w społeczeństwach bardzo zsekularyzowanych. U nas odsetek osób identyfikujących się z religią, nie tylko katolicką, jest wysoki, co sprawia, że te głosy słabną. Poza tym przecież mamy zapisy konkordatowe, które jednoznacznie gwarantują miejsce religii w szkołach. W Niemczech też wybuchają takie debaty. Są projekty alternatywne. Od Republiki Weimarskiej mamy do czynienia z tzw. klauzulą bremeńską dopuszczającą w Bremie, która ma status kraju związkowego, tzw. nauczanie historii biblijnych. To historyczna nazwa dla przedmiotu, który miał przezwyciężać ograniczenia konfesyjne. W latach 90. kraj związkowy Berlin-Brandendburgia chciał wprowadzić zastępczo przedmiot o nazwie "kształtowanie życia - etyka - religia". Powstał problem, jak to pogodzić z konstytucyjnym zapisem o obowiązkowym nauczaniu religii? Stanęło na tym, że nowy przedmiot nie mógł zastąpić religii, może natomiast być prowadzony niezależnie. - Czy polski Kościół ewangelicki umie korzystać z doświadczenia niemieckich katechetów? - Nie tylko niemieckich pedagogów religii, bo tak ich w protestantyzmie nazywamy. Dążymy do tego, aby zmienić nauczanie z czysto konfesyjnego na bardziej otwarte. Oczywiście muszą to realizować konkretni nauczyciele. Jesteśmy świadomi, że niektórym z nich trudno pojąć, że szkolne nauczanie religii musi się różnić od katechezy parafialnej. Zwłaszcza że nasze lekcje odbywają się często w budynkach parafialnych. Poza Śląskiem Cieszyńskim, gdzie nauczanie religii ewangelickiej w szkole jest na ogół normą, nie udaje się zebrać dość licznych grup. Niezależnie, czy religia jest prowadzona w szkole, czy w tzw. punktach pozaszkolnych, spełniamy jednak wszelkie wymogi systemu oświatowego. W Polsce tylko 0,2 proc. wierzących, a więc nieco ponad 80 tys. osób to ewangelicy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 1 2 3 4 5 6
30°C Piątek
wieczór
26°C Sobota
noc
21°C Sobota
rano
28°C Sobota
dzień
wiecej »