Reklama

Diabelskie prezenty dla biskupów

Przebieg sprawy biskupa Meringa pokazuje, że wewnątrzkościelna lustracja hierarchów jest działaniem pro forma. Wszelkie wątpliwości rozstrzygane są na korzyść członków episkopatu, których SB uznała za TW - pisze publicysta Rzeczpospolitej Piotr Semka.

Reklama

Przy okazji nie sposób nie zastanowić się nad rzetelnością procesu lustracji bp. Meringa przez komisję kościelną. Akta ludzi Kościoła są dostępne i media mają prawo się z nimi zapoznawać. Dziennikarze sięgają przecież również po teczki pisarzy, publicystów oraz ludzi innych profesji i konfrontują ich zawartość z deklaracjami bohaterów. Tak też postąpiła Rzeczpospolita w sprawie bp. Meringa. Akta z IPN zostały skonfrontowane z deklaracjami kościelnej komisji lustracyjnej, która ogłosiła, że zgodnie z jej wiedzą nikt z obecnych biskupów – poza ujawnionymi wcześniej przypadkami – nie był świadomym i dobrowolnym współpracownikiem SB. Tymczasem z lektury akt biskupa Meringa wynika, że kapłan powinien mieć świadomość, iż jest traktowany jako tajny współpracownik. Opinię tę potwierdził znany historyk Jan Żaryn, jeden z czołowych badaczy IPN, którego nie sposób posądzać o niechętny stosunek do Kościoła. Warto się zastanowić, co się stanie, jeśli z publikacji kolejnych teczek kapłanów będzie wynikać, że ich zawartość rozmija się z deklaracjami kościelnej komisji lustracyjnej? Czy nie obniży to rangi lustracji w episkopacie? Już można zresztą zaobserwować mniejsze zainteresowanie rozliczeniem przeszłości wśród ludzi Kościoła. Gdy lustracja w episkopacie toczy się pro forma, wtedy istotnie odsunięcie abp. Stanisława Wielgusa może się jawić jako kara wyjątkowa. Między sprawą abp. Wielgusa i bp. Meringa jest jednak podstawowa różnica. W tym pierwszym wypadku Kościół odważnie stawił czoła grzechom przeszłości, teraz zaś uznał, że problemu nie ma. Episkopat w żaden sposób nie odniósł się do publikacji Rzeczpospolitej. Kościół uważa, że prowadzona przezeń autolustracja odpowiada na wszystkie pytania. A gdy ujawnione akta świadczą o czymś innym? Wtedy biskupi mogą liczyć na kolejny podarek. Niedawno otrzymali go od Gazety Wyborczej, która piórem Mirosława Czecha wzięła biskupów w obronę, pouczając, dlaczego nie należy konfrontować dokumentów z IPN z deklaracjami komisji lustracyjnej. Można oczywiście przyjmować tego rodzaju hołdy od Gazety, ale czy zmieni się przez to wymowa dokumentów? W PRL Kościół był najbardziej prześladowaną instytucją. I wielu księży wyszło z tej próby zwycięsko. Ale z drugiej strony poczucie bycia ofiarą przysłoniło wielu biskupom pytania o konsekwencje ich czynów – nawet tych, które miały wyprowadzić esbeckiego diabła w pole. Bo diabeł często bywał mądrzejszy. A dziś być może szydzi z tych hierarchów, którzy gubią się w tłumaczeniach, jak bardzo zawsze byli bezgrzeszni. Zza kunsztownych wyjaśnień zbyt często wyziera samooszukiwanie. Księża i wierni pytają często, dlaczego dziennikarze skupiają się akurat na lustracji w Kościele, mniej interesując się agentami ze świata mediów czy polityki. Tyle że pytanie o fenomen esbeckich uwiedzeń dla hierarchów wciąż powinno być ważne. W dziejach Kościoła biskupi zyskiwali szacunek zawsze wtedy, gdy od siebie wymagali więcej niż od innych. Gdy obniżali sobie poprzeczkę – ich duchowa siła słabła. Ilu członków polskiego episkopatu nurtują jeszcze pytania o grzechy z przeszłości?

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
5°C Środa
rano
7°C Środa
dzień
8°C Środa
wieczór
5°C Czwartek
noc
wiecej »

Reklama