Postać i dzieło św. Grzegorza I Wielkiego, papieża i Doktora Kościoła przypomniał Benedykt XVI podczas dzisiejszej audiencji ogólnej w Watykanie. Na placu św. Piotra zgromadziło się ok. 17 tys. pielgrzymów z całego świata, w tym wielu z Polski.
W gruncie rzeczy Grzegorz stale stawiał przed sobą trzy cele: powstrzymać ekspansję Longobardów w Italii; ochronić królową Teodolindę od wpływu schizmatyków i umocnić jej katolicką wiarę oraz pośredniczyć między Longobardami a Bizantyńczykami w perspektywie porozumienia, które zapewniłoby pokój na półwyspie, a zarazem pozwoliłoby prowadzić działalność ewangelizacyjną wśród samych Longobardów. Dwojaka była więc zawsze jego stała orientacja w tej złożonej historii: dążyć do porozumień na płaszczyźnie dyplomatyczno-politycznej, szerzyć orędzie prawdziwej wiary wśród ludności. Obok działalności czysto duchowej i duszpasterskiej papież Grzegorz brał czynny udział w wielorakiej działalności społecznej. Za dochody z majątków, jakie Stolica Rzymska posiadała w Italii, zwłaszcza na Sycylii, kupił i rozdał zboże, pomagał potrzebującym, wspierał kapłanów, mnichów i mniszki, którzy żyli w niedostatku, płacił okup za obywateli, którzy dostali się do niewoli u Longobardów, kupował zawieszenie broni i rozejmy. Ponadto tak w Rzymie, jak i w innych częściach Włoch, podjął dzieło starannego uporządkowania administracji, wydając dokładne polecenia, aby dobra Kościoła, służące jego utrzymaniu i działalności ewangelizacyjnej na świecie, zarządzane były z całkowitą prawością i zgodnie z zasadami sprawiedliwości i miłosierdzia. Wymagał, by rolnicy chronieni byli przed nadużyciami dzierżawców gruntów należących do Kościoła, a w razie oszustwa by otrzymywali natychmiastowe odszkodowanie, aby oblicza Oblubienicy Chrystusa nie zatruł nieuczciwy zysk. Tę intensywną działalność Grzegorz prowadził mimo słabego zdrowia, które zmuszało go do częstego leżenia w łóżku przez długie dni. Posty praktykowane w latach życia monastycznego spowodowały poważne zaburzenia układu trawienia. Ponadto miał bardzo słaby głos, tak iż często zmuszony był do powierzania diakonowi lektury swoich kazań, aby obecni w rzymskich bazylikach wierni mogli go słyszeć [Dzięki Bogu mamy dziś w rzymskich bazylikach mikrofony]. Robił jednak wszystko, aby odprawiać w dni świąteczne Missarum sollemnia, czyli uroczystą Mszę św. i wówczas osobiście spotykał się z ludem Bożym, który był do niego bardzo przywiązany, widział w nim bowiem wiarygodny punkt odniesienia, z którego czerpać można było pewność: nieprzypadkowo szybko przylgnął do niego przydomek „consul Dei”. Mimo niezwykle trudnych warunków, w jakich przyszło mu działać, zdołał dzięki świętości życia i bogatemu człowieczeństwu zdobyć zaufanie wiernych, osiągając naprawdę ogromne rezultaty na swoje czasy i na przyszłość. Był człowiekiem zatopionym w Bogu: pragnienie Boga było stale żywe w jego duszy i właśnie dlatego był zawsze bliski bliźniemu, potrzebom ludzi swoich czasów. W czasach nieszczęść, wręcz beznadziejnych potrafił wnosić pokój i dawać nadzieję. Ten mąż Boży pokazuje nam, gdzie znajdują się prawdziwe źródła pokoju, skąd płynie prawdziwa nadzieja, i w ten sposób staje się przewodnikiem także dla nas, dzisiaj.
Premier Sunak był przerażony tym, co działo się do tej pory.
Premier Sunak był przerażony tym, co działo się do tej pory.