- Tak pięknie msze odprawia, taki Bogu oddany - mówi parafianka o proboszczu podejrzewanym o to, że chciał śmierci swojej córki. Według kurii ksiądz Wieńczysław zaprzecza ojcostwu dziecka. Proboszcz twierdzi, że pomagał jego matce w "niekonwencjonalny sposób" - pisze Gzaeta Wyborcza.
Janiki - niewielka wieś godzinę drogi od Częstochowy. Dwustu mieszkańców, czterdzieści domów i kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Przed rokiem probostwo objął ks. Wieńczysław Ł. Mieszkańcy przyjęli go ciepło - relacjonuje GW. Dziś wieś dzieli się w ocenie księdza, o którym materiał w poniedziałek pokazał TVN 24. Młodsi otwarcie przyznają, że jak na duchownego za bardzo lubił towarzystwo kobiet. Starsi uważają, że to tylko złośliwe plotki. 9 lipca na oddział położniczy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie przyjechała 30-letnia Edyta L. Jej ciąża okazała się zagrożona. Lekarze stwierdzili niewydolność łożyska, co oznacza, że dziecko może się udusić z braku tlenu. Przez dwa dni lekarze namawiali kobietę, by zgodziła się na wywołanie wcześniejszego porodu. Za każdym razem odmawiała. Napisała nawet oświadczenie, że się na to nie godzi. Pacjentkę regularnie odwiedzała jakiś mężczyzna. Przesłuchany później personel szpitala zeznał, że mężczyzna powiedział do ordynatora położnictwa: - Lepiej, żeby to dziecko się nie urodziło. W nocy z 17 na 18 lipca ciężarna zmieniła zdanie. Pozwoliła lekarzom działać. Ponieważ nie udało się wywołać skurczy porodowych, zrobili cesarskie cięcie. Tuż przed północą urodziła się zdrowa dziewczynka. Gdy neonatolog wychodziła z sali operacyjnej, ten sam mężczyzna, który wcześniej odwiedzał kobietę, podszedł do niej i zapytał: - Nie mogłaby pani zrobić czegoś, żeby dziecko umarło? Szpital powiadomił policję. Po wylegitymowaniu mężczyzny okazało się, że to ks. Wieńczysław Ł., a matka to jego gospodyni, pochodząca z leżących niedaleko Janików Dankowic. Prokuratura zaleciła lekarzom, aby nie kontaktowali się z dziennikarzami. Sama też jest niezwykle wstrzemięźliwa w udzielaniu jakichkolwiek informacji. - Ze względu na dobro matki, dziecka oraz personelu medycznego - tłumaczy Robert Wydmuch z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. - Toczy się postępowanie "w sprawie". Nikomu nie przedstawiono dotychczas żadnych zarzutów. "Sprawa" może dotyczyć nakłaniania do zabójstwa nowo narodzonego dziecka, co jest zagrożone dożywociem. - Wersja podawana przez media, zwłaszcza świeckie, bardzo się różni od wersji podawanej przez księdza - mówi pytany przez GW o sprawę rzecznik częstochowskiej kurii ks. Andrzej Kuliberda. - Zaprzecza on swojemu ojcostwu. Zapewnia także, że nie chciał śmierci dziecka, a jedynie pomagał dziewczynie, choć może w dość niekonwencjonalny sposób.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.