Stołeczna policja przesłała do sądu wniosek o ukaranie grzywną organizatora Marszu Niepodległości Witolda Tumanowicza. Policja twierdzi, że nie stosował się do poleceń i przewodniczył zgromadzeniu po jego rozwiązaniu. Tumanowicz uważa, że zarzuty są nieprawdziwe
Rzecznik komendanta stołecznego policji st. asp. Mariusz Mrozek poinformował w piątek PAP, że wniosek został skierowany w oparciu o przepisy ustawy Prawo o zgromadzeniach.
"We wniosku podnosimy, że przewodniczący zgromadzenia nie żądał jego opuszczenia przez osoby naruszające przepisy ustawy, nie podjął decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia w momencie, gdy były ku temu przesłanki i przewodniczył zgromadzeniu po jego rozwiązaniu" - powiedział Mrozek.
Prawo o zgromadzeniach nakłada na organizatora obowiązek m.in. żądania opuszczenia zgromadzenia przez osoby, która swoim zachowaniem naruszają prawo. Policja twierdzi, że Tumanowicz - prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, organizatora demonstracji - nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy i mimo zdelegalizowania marszu namawiał, żeby jego uczestnicy szli dalej.
"Absolutnie nie przyznaję się do tych zarzutów. Są one nieprawdziwe" - powiedział PAP Tumanowicz.
Dodał, że organizatorzy marszu wzywali jego uczestników do zachowania zgodnego z prawem. Jego zdaniem decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia była "głupia i nieprzemyślana", ponieważ zdecydowana większość uczestników zachowywała się spokojnie. Tumanowicz powiedział, że po rozwiązaniu zgromadzenia przez ratusz czuwał nad tym, aby uczestnicy marszu mogli "spokojnie się rozejść".
11 listopada podczas Marszu Niepodległości doszło do ulicznych burd. Stołeczny ratusz na żądanie policji rozwiązał zgromadzenie, ale mimo to marsz był kontynuowany. Podczas zajść spłonęła kabina wartownicza przy ambasadzie Rosji a nieustaleni dotąd sprawcy wrzucili kamienie i race na teren placówki. Niektóre osoby próbowały wspinać się na ogrodzenie. Do burd doszło także przed skłotami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej oraz na pl. Zbawiciela, gdzie podpalono instalację "Tęcza".
Jak dotąd zatrzymano 74 osoby; części z nich postawiono ponad 30 zarzutów karnych. Dotyczyły one m.in. naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia funkcjonariusza, udziału w nielegalnym zbiegowisku oraz niszczenia mienia. Zapadło też dziewięć wyroków w trybie przyspieszonym.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.