Za drastyczny spadek liczby powołań odpowiedzialność ponosi rodzimy Kościół. Ta surowa ocena może nasunąć się na myśl wielu czytelnikom artykułu, który publikujemy w dzisiejszej "Polsce". Na usta ciśnie się też od razu litania kościelnych słabości i grzechów - pisze publicysta dziennika Polska Marek Zając.
Dalej w komentarzu Marka Zajaca czytamy: Nudne i długie kazania, niegodne postępowanie niektórych księży, zmarnowanie potencjału ujawnionego tuż po śmierci Jana Pawła II, brak pomysłu na pracę z młodzieżą... Pół bieżącego wydania "Polski" mógłbym zapisać zarzutami pod adresem Kościoła, które słyszałem w ostatnich kilku latach. To obraz grubo przerysowany, chociaż na pewno w wielu gorzkich słowach tkwi ziarno prawdy. Jednak nie pora ani miejsce na polemiki. Zauważmy tylko jedno: jak rzadko ostrze krytyki kierujemy w samych siebie. Mało jest powołań? A ilu z nas by się ucieszyło, gdyby nasz syn po maturze oświadczył, że idzie do seminarium? Ilu z nas, skonfrontowanych z podobną sytuacją, nie potrafiłoby ukryć zawodu albo wręcz usiłowało odwodzić dziecko od jego decyzji? - pyta retorycznie Zając. Jakie społeczeństwo, jaki kraj - taka wiara, taki Kościół, tacy księża i takie powołania. Kapłani nie spadają z nieba, powołanie jest w większości przypadków owocem dłuższego procesu. Niebagatelne znaczenie odgrywa poziom wychowania religijnego w rodzinnym domu czy postawa bliskich, którzy utwierdzają młodego człowieka w przekonaniu, że wybrał właściwą drogę. Kościół wymaga reform. Ale chrześcijanin zawsze zaczyna od siebie - konkluduje publicysta Polski.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"