Stefan Wilkanowicz ma 85 lat

Komentarzy: 4

KAI/ jk

publikacja 03.01.2009 22:13

- Wiecznie młody - mówią o Stefanie Wilkanowiczu jego koledzy z miesięcznika Znak. I dorzucają, że nawet najwięksi pesymiści odzyskują nadzieję po spotkaniu z „panem Stefanem". 3 stycznia 2009 roku Stefan Wilkanowicz kończy 85 lat.

Obywatel Kościoła powszechnego Ważnym przeżyciem było dla red. Wilkanowicza uczestniczenie w Synodzie Archidiecezji Krakowskiej, w czasie którego odkrywał, w jaki sposób świeccy powinni budować wspólnotę wiary. Ale „pan Stefan” nigdy nie potrafił zamknąć się w granicach jednego kraju czy Kościoła lokalnego. – Kilka lat temu byłam na francuskich Semaines Sociales – wspomina Zofia Zańko z miesięcznika Znak. – Prowadzący przedstawiał kolejnych uczestników wymieniając ich funkcje i dokonania. Gdy miał przedstawić pana Stefana, powiedział tylko „Stefan Wilkanowicz” i wszyscy wiedzieli, kto to jest, prezentacja była zbędna. Horyzonty wieloletniego naczelnego krakowskiego miesięcznika poszerzyły się jeszcze bardziej dzięki podróżom po świecie. W czasie pierwszej z nich, gdy brał udział w kongresie ruchu Pax Romana poznał w San Salwadorze swoją przyszłą żonę, Wietnamkę Teresę Tran Ti Lai, którą poślubił kilka lat później. Jeżeli ludzie tak odmiennych kultur żyją w takiej harmonii jak polsko-wietnamskie małżeństwo, wszyscy ludzie na całym świecie potrafią znaleźć dobro, które ich połączy – Niemcy z Polakami się pojednają, żydzi z chrześcijanami odkryją wspólne wartości. Prawdziwość tej zasady wielokrotnie potwierdzała się w ciągu lat niezmordowanej działalności redaktora Znaku. Kościół powszechny poznawał także dzięki członkostwu w Papieskiej Radzie ds. Świeckich. Janusz Poniewierski, redakcyjny kolega Stefana Wilkanowicza opowiada o specjalnej audiencji Jana Pawła II dla redakcji Znaku. – Wszyscy czekaliśmy w napięciu na sygnał od ks. Dziwisza, pijąc kawę w pobliskich kawiarniach, a pan Stefan nie przyszedł na spotkanie z Papieżem! To była rzecz nie do pojęcia! Co się później okazało? – Przedłużyło się spotkanie pana Stefana z biskupami wietnamskimi i uznał, że ich sprawy są pilniejsze. Wszystko będzie dobrze Koledzy z miesięcznika Znak, którego był redaktorem naczelnym przez 24 lata, mówią z głębokim przekonaniem, że jest najmłodszy wśród nich, choć niektórzy mogliby być jego wnukami. – To on pierwszy spośród nas opanował komputer i internet – mówi Łukasz Tischner. Każdy opowiada inną anegdotę. Zofii Zańko bardzo pomogły rady starszego kolegi jak wychowywać dzieci. – Gdy weszły w okres buntu powiedział, że najlepiej zrobię, jeśli jakiś czas będę je wychowywać poprzez kogoś, do kogo obie strony mają zaufanie. Wszyscy mówią o jego prostocie, naturalności, otwartości, ciekawości dla inności. Oraz o radości życia, którą czerpie z całkowitej rezygnacji z siebie, ze skupienia się na innych. Widzi wyraźnie poważne problemy Kościoła w Polsce, jest krytyczny, ale nigdy zgorzkniały. – Polskie przywiązanie do tradycji uważa za siłę i słabość Kościoła. Siłę – gdyż chroni przed dziwnymi pomysłami „modernizacyjnymi” i odejściem od fundamentu kultury i religii europejskiej. Słabość, jeżeli to przywiązanie wtrąca w bezmyślną rutynę, w neurotyczne postawy obronne, w kurczowe trzymania się tych samych metod, realizowanych przez zastygłe w bezruchu instytucje. – Gdy spotkaliśmy się niedawno zapytałem, co słychać? I przestraszyłem się, gdy odpowiedział, że jest źle. Myślałem, ze coś złego mu się przytrafiło – opowiada Janusz Poniewierski. – A pan Stefan mówił o sytuacji światowej. On zupełnie nie jest skupiony na sobie, on wciąż bezinteresownie zastanawia się, jak rozwiązać problemy innych. Jego redakcyjni koledzy dodają, że mówiąc nawet o najtrudniejszych problemach, jest głęboko przeświadczony, że są dobre rozwiązania. Jest optymistą. No, bo czy chrześcijanin może inaczej?
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona