O zamiłowaniu kard. Franciszka Macharskiego do górskich wędrówek, o spotkaniach z góralami i hokeistami opowiada w wywiadzie dla KAI ks. kanonik Andrzej Fryźlewicz, kapelan byłego metropolity krakowskiego.
Jan Głąbiński: Pamięta Ksiądz dzień, w którym przyszła wiadomość, że kard. Franciszek Macharski powierzył Księdzu funkcję swojego kapelana? Ks. Kanonik Andrzej Fryźlewicz: Kiedy po trzech latach wikariatu w Liszkach otrzymałem skierowanie na studia z zamieszkaniem w Domu Księży Profesorów przy ul. św. Marka, okazało się, że nie ma tam miejsca. Ksiądz Kardynał zadecydował, że zamieszkam w Domu Arcybiskupów Krakowskich i będę służył pomocą duszpasterską w rektoracie św. Marka. W tych właśnie okolicznościach, w czerwcu 1983 r., otrzymałem nominację na kapelana Metropolity. Dzisiaj żartuję, że zostałem kapelanem na skutek braku mieszkania u św. Marka. – Towarzyszył Ksiądz Metropolicie Krakowskiemu przez prawie cały czas jego arcypasterskiej posługi. Chyba niełatwo było wywiązywać się z wynikających stąd obowiązków? – Nie byłem sam. Pracował ze mną cały zespół, siostry sercanki i inni pracownicy Kurii, powołani do pomocy swojemu biskupowi. Ja przede wszystkim starałem się pomagać w kontaktach z Księdzem Kardynałem. Nie było to nieraz łatwe, ponieważ zgłoszeń było bardzo wiele, nie tylko z naszej archidiecezji, ale z całej Polski i ze świata. Pomagałem również w przygotowaniu księży i parafii do wizytacji duszpasterskich i odwiedzin Księdza Kardynała. Razem z proboszczami czy przełożonymi danej wspólnoty ustalaliśmy program, aby był jak najbardziej skuteczny duszpastersko. Na pewno nie wszystko dało się zrealizować. - Metropolita Krakowski podczas swojej posługi odbywał wiele spotkań w parafiach, instytucjach. Jaka sytuacja najbardziej utkwiła Księdzu w pamięci albo wywołała najwięcej radości? - Pamiętam bardzo dobrze odwiedziny Księdza Kardynała w klasztorze sióstr urszulanek szarych w Pniewach koło Poznania, gdzie się zatrzymaliśmy, jadąc na jakieś uroczystości. Siostry pokazywały szkołę gospodarstwa domowego dla dziewcząt, którą prowadziły z piękną kwiaciarnią i plantacją warzyw. Dostał od sióstr bukiet kwiatów. Już na początku zainteresował go jeden ze znajdujących się na uboczu obiektów klasztornych. Siostry wykręcały się od odpowiedzi, co tam jest, w końcu powiedziały, że to chlewnia. Kardynał postanowił tam pójść. Kiedy weszliśmy, akurat pracowała tam jedna z sióstr. Ksiądz Kardynał zamienił z nią kilka zdań i wręczył jej kwiaty. Dla tej siostry było to zapewne ogromnym przeżyciem. A dla mnie na początku mojej posługi przy boku Kardynała wskazaniem kierunku, szukania tego, co „obok” drogi, zapomniane, zaniedbane!
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.