Reklama

Kongo: Radością są dzieci

Z s. Mirosławą Leszkowską, misjonarką pracującą od siedmiu lat w Kongu, rozmawia Beata Zajączkowska (Radio Watykańskie).

Reklama

- Macie jakieś marzenie, które chciałybyście zrealizować w Kongu? Przede wszystkim bardzo tu potrzeba szkół. Obecnie są one opuszczone, zniszczone przez wojnę. Konflikt toczył się przez wiele lat. Nie było możliwości remontów, rozbudowy, dlatego szkoły są zaniedbane. Blacha dachowa jest dziurawa, mury są zniszczone. Podłoga w klasach bardziej przypomina wyboistą drogę niż cementową posadzkę. Nie ma nawet zwykłych ławek i krzeseł, przystosowanych do wieku dzieci. Budowa szkół, wszelkie remonty spoczywają na barkach rodziców. To jest pilna potrzeba, która leży mi na sercu, a którą chciałabym zrealizować, czyli odnowić szkoły, klasy i stworzyć w nich godniejsze warunki. W ramach Adopcji Serca można wspomagać jedno dziecko, ale można także wesprzeć remont klasy czy całej szkoły. Dlatego też wszystkich, którzy mogą i chcą pomóc, zapraszam do kontaktowania się z Ruchem Maitri w Lublinie. Podłogi w niektórych klasach – jak Siostra powiedziała – nie mają posadzki. Wiele dzieci na początku nie wie, co to jest zeszyt, ołówek czy kredka – piszą kredą na drewnianych tabliczkach. Rzeczą szczególną u Was w Tamugenga jest to, że bierzecie dzieci do przedszkola, aby zachęcić rodziców do posyłania ich później do szkoły. Dzieci w naszej wiosce pozostawiane są w zasadzie samym sobie. Rodzice przez większość czasu uprawiają rolę. Starsze rodzeństwo chodzi do szkoły. Dzieci w wieku przedszkolnym przesiadują w domu, same na własną rękę szukają różnych zabaw. Kiedy było u nas bardzo niebezpiecznie część rodzin opuściła Tamugengę, chroniąc się w wiosce Rubare. Gdy ludność powróciła widziałyśmy, że dzieci są opuszczone, zaniedbane, rodzice nie mają dla nich czasu. Dlatego od tego roku stworzyłyśmy grupę przedszkolaków, którymi zajmuje się pracująca ze mną ekipa na rzecz sierot. Obecnie w grupie tej jest 200 dzieci, które przychodzą trzy razy w tygodniu. Wspólnie uczą się piosenek, krótkich dialogów, zwrotów grzecznościowych. Staramy się animować, zachęcać, bawić się z dziećmi, aby miały one przedsmak tego, czym jest szkoła. Także rodzice, widząc postępy w rozwoju swoich pociech, bardzo często widzą sens posłania ich do szkoły. Poważnym problemem jest jednak brak środków finansowych na opłacenie czesnego. Niestety, nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim dzieciom w potrzebie. - Dzieci nie tylko bawią się i śpiewają. Wychowawcy współpracujący z Siostrą uczą je np. malować. Czy pomoce, których używacie, zdobywacie same, czy też otrzymujecie od kogoś w darze? Przede wszystkim jest to dar serca, a część materiałów organizujemy same. Szukamy ich będąc w Polsce, albo dzięki pieniądzom od dobroczyńców, na miejscu kupujemy przybory szkolne. - Na przedszkole, remont szkoły czy dożywianie potrzeba wiele środków. Warunki są trudne, teren niełatwy. Co daje największą radość w tej pracy? Dla mnie osobiście radością są dzieci, które pomimo trudnej sytuacji wciąż są bardzo pogodne, wdzięczne. Widać też, że nas kochają. Potrzebują naszej obecności. Dla nich nawet najmniejszy gest dobroci znaczy bardzo wiele. To daje mi radość i wewnętrzną satysfakcję, a także siły, żeby tu zostać, służyć tym dzieciom, być dla nich. Myślę, że to jest piękne i wartościowe. Warto tu być choćby dla jednego dziecka w potrzebie.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
3°C Wtorek
dzień
wiecej »

Reklama