- Mieszkańcy Gdańska, miasta wolności i solidarności, nie chcą być bezczynni w obliczu przemocy, do jakiej dochodzi na Ukrainie - mówią organizatorzy manifestacji.
Przed Dworem Artusa w Gdańsku 24 stycznia odbyła się manifestacja solidarności z Ukraińcami. Od kilku dni dochodzi na Ukrainie do brutalnych starć przeciwników władz z milicją. Opozycja podaje, że zginęło pięć osób, ponad 300 jest rannych, wiele aresztowanych.
Polegli w zamieszkach Ukraińcy zostali uczczeni minutą ciszy. Następnie na Długim Targu zabrzmiał ukraiński hymn. Gdańszczanie przynieśli ze sobą biało-czerwone i niebiesko-żółte flagi oraz transparenty nawołujące do zaprzestania przemocy na Ukrainie. Inni mieli wpięte w klapy kurtek tasiemki w ukraińskich i polskich barwach. Część osób trzymała kartki z hasłami: "Świat widzi co się dzieje", "Nie jesteście sami", "Powstrzymajcie przemoc". W akcję włączyli się m.in. znany pisarz Paweł Huelle, Jerzy Afanasjew, poeta i reżyser, prof. Igor Hałagida, historyk narodowości ukraińskiej, wykładowca, pracownik naukowy IPN w Gdańsku.
- Przez ostatnie tygodnie nasi bracia Ukraińcy manifestowali swoje pragnienie wolności wychodząc na ulice największych miast Ukrainy. Ta pozytywna energia milionów ludzi została brutalnie zdeptana przez ekipę Wiktora Janukowycza. Polała się krew, padli zabici. Na Ukrainie pogwałcono elementarne prawa ludzkie, zmieniono przepisy prawa, łamiąc Konstytucję. Nasi bracia Ukraińcy potrzebują dziś naszego wsparcia, tak jak my w Polsce potrzebowaliśmy kiedyś pomocy wolnych Europejczyków - apelują organizatorzy manifestacji.
- W tej chwili Ukraińcy nie walczą już o wstąpienie do Unii Europejskiej, tak jak to było dwa miesiące temu, ale o godne życie we Jan Hlebowicz /GN Wizerunki zamordowanych Ukraińców własnym kraju. Demonstracja w Gdańsku jest symboliczna. Tutaj narodziła się Solidarność. Warto z tego miejsca zamanifestować łączność duchową z ludźmi protestującymi na kijowskim Majdanie - komentuje prof. Hałagida.
Ostatnie zajścia na Ukrainie to efekt uchwalenia 16 stycznia przez Radę Najwyższą ustaw godzących w społeczeństwo obywatelskie i wolność mediów. Doprowadziło to do radykalizacji trwających od końca listopada protestów i wywołało 19 stycznia wybuch przemocy w Kijowie. 22 stycznia w trakcie starć z Berkutem, specjalnymi oddziałami milicji, w niejasnych na razie okolicznościach zginęło prawdopodobnie 5 osób.
Niektóre media na Ukrainie twierdzą, że władze przygotowują się do wprowadzenia stanu wyjątkowego w kraju. Przedstawiciele ukraińskiej administracji zaprzeczają tym twierdzeniom.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.