Co czytają katolicy?
Wiara między wierszami
tekstAgata Puścikowska
Statystyczny Polak czyta pół książki w ciągu roku. Nie ma czasu, pieniędzy na lekturę, coraz mniej rozumie słowo pisane. Po co i dla kogo organizowane są więc targi książek katolickich? Dla Polaka niestatystycznego…
Zapytaliśmy odwiedzających prywatne forum internetowe „Wychowanie w wierze”, czy zechcieliby pomóc w stworzeniu „kanonu książek dla katolika”. Książek, które pomogły im w budowaniu wiary i formacji duchowej. Odpowiedzi bardzo nam zaimponowały, chociaż zrozumieliśmy, że o pisaniu „żelaznego kanonu” dla wszystkich nie może być mowy. Każdemu z nas pomagają w wierze, formacji duchowej zupełnie inne lektury.
Unum necessarium (jedyne konieczne)
– Oto mój osobisty, żelazny zestaw: Biblia (najlepiej z komentarzem) i Katechizm Kościoła Katolickiego. To jest moje unum necessarium, którego jako katolik staram się nie kwestionować – mówi jedna z pytanych osób. – Lubię mieć pod ręką jakąś antologię typu „Breviarium fidei”, czyli wybór wypowiedzi doktrynalnych Kościoła. Używam takiego kie-szonkowego wydania pt. „Katolicyzm” pod red. Marcina Kara-sia. No i używam słownika teologicznego, mój akurat jest pod redakcją Rahnera i Vorgrimlera, ponieważ moja edukacja teologiczna jest jednak niesystematycz-na i wyrywkowa, to wolę czasem się upewnić, czy jakichś herezji nie głoszę… – podkreśla.
Isma (to nick z internetowej grupy dyskusyjnej) zaznacza, że ukształtowały ją dokumenty Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza dwie konstytucje: „Gaudium et spes” i „Lumen gentium”.
– To dla mnie ważne, jako osoby nawracającej się – mówi, polecając swoisty komentarz – wywiady młodych dziennikarzy z autorytetami Kościoła – do dokumentów Vaticanum II, świetną książkę „Dzieci Soboru zadają pytania” pod red. Zbigniewa Nosowskiego.
Isma poleca też antologię tekstów patrystycznych i teologicznych z komentarzem Henri de Lubaca SJ, pt. „Katolicyzm. Społeczne aspekty dogmatu”. – To przystępnie skomentowane podstawowe prawdy wiary, z powołaniem sięna często mało znane, a literacko piękne, teksty Ojców Kościoła, mistyków – mówi, jakby miała doktorat z teologii.
Cegły i cegiełki
– Ja raczej sięgam po lżejsze gatunki, chociaż kilka „cegieł” też czeka na przeczytanie (np. „Summa contra gentiles” św.Tomasza z Akwinu). Chętnie sięgam też po książki ks. Jana Twardowskiego, Ernesta Brylla, Anny Kamińskiej i oczywiście Jana Pawła II („Przekroczyć próg nadziei”, „Pamięć i tożsamość”) – przyznaje inna czytelniczka.
Iza czyta w oryginale, bo autora, którym jest zachwycona, żadna polska oficyna jeszcze nie tłumaczyła.
– Scott Hahn, były prezbiteriański pastor, który przeszedł na katolicyzm, jak na teologa, pisze niezwykle prosto i zrozumiale, odsłaniając treści, których w Biblii czasem nie dostrzegamy. Polecam zwłaszcza jego książki o Eucharystii i o Maryi – zachęca.
Inna 30-latka uzupełnia listę obowiązkowych lektur o kilka lżejszych pozycji. Na jej półce leżą teraz: „Zraniony Pasterz” Daniela Ange’a, „Ewangeliczni katolicy” Keitha A. Fourniera i „Ewangelia Maryi” Georgette’a Blaquiere’a.
Szukając pereł
– Moje lektury to przede wszystkim spersonalizowane świadectwa albo „filozofowanie”. Stąd bardzo cenię sobie książki, które są jednym i drugim albo też jednocześnie świadectwem i rozważaniem. A oto niektórzy autorzy, bardzo dla mnie ważni: Merton, św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Teresa Benedykta od Krzyża, Józef Tischner, św. Augustyn, św. Faustyna, Stefan Świeżawski, ks. Wacław Hryniewicz i wiele innych nazwisk – wylicza inny czytelnik, zaznaczając, że nie odważyłby się polecać „jedynie słusznego kanonu”. Może i dobrze. Nie sposób przeczytać nawet części tego, co pojawia się na rynku. A wyłowić z niego perły, może tylko ten, kto ich szuka…