Emerytowany brytyjski pastor Ian Gregory namawia swoich wiernych, by... zrezygnowali z religii.
Od przyszłego miesiąca w Cheaedle, w hrabstwie Staffordshire ruszają niedzielne nabożeństwa, na których nie będzie czytania Biblii czy wspólnego śpiewania hymnów. Zamiast tego wierni obejrzą starą komedię i porozmawiają, jak minął im tydzień. Inni duchowni zastanawiają się, czy taki Kościół będzie mieć jeszcze jakikolwiek związek z Bogiem. Pastor Gregory chce skończyć z archaicznym - jego zdaniem - językiem tradycyjnego nabożeństwa i „głupimi pogadankami o rzeczach, które nie mają i nie powinny mieć znaczenia”. W zamian proponuje parafianom dyskusje o wszystkim, co może sprawić im przyjemność i podbudować wiarę we własne siły. Może to być np. kurs poświęcony pracy nad własnym wizerunkiem czy wykład o prawie do bycia szczęśliwym. Pastor zamierza również otworzyć specjalny pokój śmiechu, bo jego zdaniem miły uśmiech czy serdeczny rechot to istotny sposób rozmowy z Bogiem. Wielebny Gregory zapewnia, że wcale nie jest rewolucjonistą, bo teorię chrześcijaństwa wolnego od religii propagował już słynny niemiecki teolog Dietrich Bonhoeffer, który został powieszony przez nazistów w 1945 r. za udział w przygotowywaniu zamachu na Hitlera. - On widział, że ludzie są Wielebny Gregory zapewnia, że wcale nie jest rewolucjonistą, bo teorię chrześcijaństwa wolnego od religii propagował już słynny niemiecki teolog Dietrich Bonhoeffer, który został powieszony przez nazistów w 1945 r. za udział w przygotowywaniu zamachu na Hitlera. - On widział, że ludzie są rozczarowani Kościołem, ale wciąż chcą być blisko Chrystusa - opowiada o swym teologicznym prekursorze. Kościoły protestanckie na Zachodzie podejmowały już różne eksperymenty w celu przyciągnięcia nowych wiernych; od lat popularnością cieszą się telewizyjne transmisje nabożeństw, a prowadzący je duchowni mają często status gwiazd. W Ameryce pojawiła się ostatnio komputerowa gra „World of Warcraft”, której uczestnicy mają zdobywać nowe dusze dla Jezusa. Zbory regularnie organizują dla wiernych pokazy filmów, niekoniecznie religijnych, a kawa czy herbata po modlitwie to już norma. Nikt nie posunął się jednak jeszcze tak daleko jak brytyjski pastor. Idea „Kościoła śmiechu”, bo i tak bywa on nazywany, budzi wśród innych teologów spore zdziwienie. - Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Czy to jest Kościół bez chrześcijaństwa? - pyta w rozmowie z Dziennikiem pastor Richard R. Woodhouse, który należy do tej samej federacji kościołów ewangelicznych co reformator z Chaedle. Jego głos jest drżący i pełen emocji. Stanowczą opinię ma na ten temat ksiądz Michał Jabłoński, administrator Kościoła ewangelicko-reformowanego w Warszawie. - To nie jest nabożeństwo. Według teologii protestanckiej Kościół - i ziemski, i ten duchowy - jest wtedy, gdy są spełnione trzy warunki: głoszenie Słowa Bożego, sprawowanie sakramentów i wspólnota. A w brytyjskim eksperymencie dwa pierwsze warunki nie będą spełnione - tłumaczy ksiądz Jabłoński. Nieco łagodniejszy jest anglikański pastor Mark Ireland z diecezji w Litchfield. - Przyznaję, że ludzie bardziej interesują się Dobrą Nowiną, a nie samym Kościołem. Ale przecież Kościół jest nieodłączną częścią tego pakietu. A udział w nabożeństwach to sposób na spotkanie z Bogiem - mówi Dziennikowi, dodając, że bardzo się uspokoił po osobistej rozmowie z kolegą reformatorem. Są też jednak również entuzjaści Kościoła bez religii. - W sytuacji, gdy liczba wiernych w Wielkiej Brytanii nieustannie się kurczy, to dobrze, że znalazł się ktoś, kto chc wyprowadzić z Kościoła całą tę instytucjonalną obrzędowość - mówi w rozmowie z Dziennikiem Jonathan Pe-tre, korespondent ds. religijnych brytyjskiego dziennika „The Daily Telegrach”. A ksiądz Michał Jabłoński podsumowuje: - Na początek ludzie będą może i zachwyceni, ale na dłuższą metę zacznie im brakować głębszego sensu i ceremoniału, jaki towarzyszy religii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.