27 osób zostało rannych, w tym sześć ciężko, gdy niemiecki prom uderzył w środę w nabrzeże przy zawijaniu do portu Wittduen na wyspie Amrum w grupie Wysp Północnofryzyjskich w Szlezwiku-Holsztynie - poinformowała policja.
Według niej dwóch rannych jest w stanie zagrożenia życia.
Prom Adler-Express, o długości 42 metrów, miał na pokładzie 233 pasażerów. Odbywał rejs z półwyspu Nordstrand przez Amrum na wyspę Sylt.
Według jednego ze świadków silnik statku przy wchodzeniu do portu zaczął przerywać i w końcu się zatrzymał, a prom "ze sporym impetem" uderzył w nabrzeże. Jednak po kolizji widać było, że motor znów obraca śruby. Jak podała policja, w momencie zderzenia prędkość statku wynosiła około 8 węzłów.
Kapitan zdawał sobie sprawę, że traci kontrolę nad manewrowaniem statkiem, i krótko przed zderzeniem dwukrotnie zawołał przez megafon "Trzymać się!". Jednak część pasażerów zdążyła już opuścić miejsca siedzące i, stojąc na przednim pokładzie, oczekiwała rychłego zejścia na ląd. Wstrząs poprzewracał wielu z nich, rozrzucając też walizki i torby podróżne.
W akcji ratowniczej uczestniczyło siedem śmigłowców. Ciężko rannych przetransportowano do szpitali na lądzie stałym.
Nowy raport dokumentuje okropności, których świadkami byli pracownicy Lekarzy bez Granic.
Za co? Ten miał go przekonywać, że w Strefie Gazy nie ma głodu.
Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestowały w czwartek wieczorem tysiące Izraelczyków.
Herszt gangów terroryzujących Haiti grozi obaleniem Tymczasowej Rady Prezydenckiej.
Rada Konstytucyjna zablokowała zezwolenie na używanie pestycydu zwanego "zabójcą pszczół".