Przedstawiciel misji OBWE na Ukrainie Michael Bociurkiw oświadczył we wtorek, że na miejscu katastrofy malezyjskiego samolotu na wschodzie Ukrainy nadal są ludzkie szczątki. We wtorek przed południem informowano, że pociąg z ciałami ofiar dotarł do Charkowa.
"Na miejscu zaobserwowaliśmy mniejsze fragmenty ludzkich szczątków" - powiedział Bociurkiw na briefingu w Doniecku, we wschodniej Ukrainie. Wcześniej obserwatorzy przeprowadzili inspekcję miejsca katastrofy.
Jak przekazał Bociurkiw, najwyraźniej zakończyły się już wysiłki na rzecz poszukiwania ciał, ale jego obserwatorzy widzieli pozostawiony worek z ludzkimi szczątkami. Także malezyjscy eksperci mówią, że odór na miejscu wskazuje na obecność ciał ofiar.
"Nigdy nie widzieliśmy naprawdę intensywnego przeszukiwania miejscu katastrofy: ludzi idących ramię w ramię przez pola" - podkreślił przedstawiciel OBWE. Według niego na miejscu katastrofy nie wdrożono skutecznych kroków zabezpieczających i do tej pory przybyła tam tylko niewielka grupa międzynarodowych ekspertów.
W poniedziałek wieczorem pociąg z wagonami chłodniczymi wiozącymi ciała większości ofiar wyruszył z będącego w rękach separatystów miasta Torez (obwód doniecki), w którego okolicach spadła maszyna. We wtorek przed południem przybył do będącego pod kontrolą władz centralnych Charkowa, na północnym wschodzie Ukrainy. W Charkowie prowadzona jest wstępna identyfikacja. Według Reutera pociąg przewoził ok. 200 worków ze szczątkami.
Premier Holandii Mark Rutte oczekuje, że pierwszy samolot przewożący ciała dotrze do kraju w środę.
W katastrofie Boeinga 777 linii Malaysia Airlines zginęło 17 lipca 298 osób, w tym 193 Holendrów.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.