Wyjaśnia ks. Samir Khalil Samir, egipski jezuita i islamolog, profesor Papieskiego Instytutu Wschodniego w Rzymie i Uniwersytetu św. Józefa w Bejrucie w rozmowie z Radiem Watykańskim.
Czy zatem świat muzułmański potrzebuje nowego humanizmu?
S. Khalil: Sięgnęliśmy najokrutniejszego bestialstwa w historii islamu. Nigdy nie było takiego barbarzyństwa. I pojawia się pytanie: czy to jest islam, czy może jego zwyrodnienie? Na pewno ma swoje źródło w tradycji islamskiej. Ale z drugiej strony nie da się powiedzieć, że to właśnie jest islam. Jest to jedna z gałęzi islamu, która czerpie inspirację ze źródeł islamskich. Jest to mniejszość, ale bardzo aktywna. Marzą o przywróceniu kalifatu z IX, X w. Jest to błąd. Wielu muzułmanów to mówi. Sprzeciwiają się temu wielcy myśliciele. Dramat polega na tym, że muzułmanie nie odważą się na samokrytykę. Lud idzie za nimi w milczeniu. I dlatego dokument Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego z 12 sierpnia pyta się: jak długo będziecie milczeć? Niech imamowie się odezwą! Lud muzułmański potrafi wyjść na ulicę, kiedy trzeba protestować przeciwko innym. Ale w sprawach islamskich, nawet jeśli się z czymś nie zgadzają, nie wyjdą na ulicę. Trzeba mieć odwagę, aby publicznie zaprotestować przeciwko tym dewiacjom. Czerpią one inspiracje z Koranu i z tradycji islamskiej, bo nie da się zaprzeczyć, że w Koranie jest również przemoc w obronie imienia Boga, co jest niedopuszczalne w chrześcijaństwie. A zatem inspirują się tekstami i formułami przypisywanymi Mahometowi, albo przykładem samego Mahometa, ale z VII w. Zastosowanie jest ich w XXI w. jest czymś nie do pomyślenia. I to jest problem zasadniczy: jak interpretować dawne teksty, jak interpretować Koran? Czy można go odczytywać dosłownie? A w islamie jest zasada, która pozwoliłaby na interpretację. Zasada ta mówi, że nie mamy szukać litery szariatu, ale jego zamysł i cele. I tego fundamentaliści nie potrafią zrobić. Chcą odtworzyć islam z VII w., myśląc, że w ten sposób staną się najpotężniejszym narodem na świecie. A zatem jest to mieszanka duchowości, religii z polityką, wola podbicia świata dla Boga poprzez islam. Ta mieszanka była też w samym Mahomecie, ale było to w VII w. Również chrześcijaństwo przez to przeszło, ale nigdy tego nie absolutyzowało. Nigdy nie zostało powiedziane, że taki jest Boży plan.
Ale czy za tym wszystkim, co teraz widzimy na Bliskim Wschodzie, nie kryją się też poważne problemy społeczne, podziały, frustracja młodych, niezadowolenie szerokich warstw społecznych?
S. Khalil: Jak wspomniałem na początku, islam przechodzi od wieków bardzo głęboki kryzys. Bo muzułmanie są świadomi, że dziś islam nie ma nic do zaoferowania. Ten kryzys jest powszechny, obejmuje ubóstwo, ignorancję. W Egipcie 40% społeczeństwa to analfabeci, to samo jest w Maroku, jeszcze więcej w Jemenie. To jest nasz kryzys. Jesteśmy na dnie we wszystkich dziedzinach. Czujemy się jako ostatni z ostatnich, podczas gdy byliśmy najlepsi i to pod każdym względem. A przy tym mamy wielkie bogactwa. Świat arabski jest bogatszy nawet od Ameryki. Ale pieniądze wydajemy na rozrywkę, kobiety, wojny. Mamy je z ropy naftowej. Dla państw takich jak Katar czy Arabia Saudyjska miliardy to błahostka. Kiedy Ameryka zagroziła, że wstrzyma finansowanie egipskiej armii, a chodziło o 3 miliardy dolarów, Arabia Saudyjska i Katar bez wahania wyłożyły 10 miliardów. Mamy wszystko, ale nie potrafimy z tego korzystać. Brak refleksji, brak kreatywności, brak wielkich umysłów. Również pod względem militarnym jesteśmy zerem. I stąd ta dzika wojna, z gotowością, by oddać własne życie. Bo, jak mówi islam, ten, kto umiera na Bożej drodze, idzie do nieba. Jeśli zabijam to świetnie, a jeśli mnie zabiją, to jeszcze lepiej, idę prosto do nieba. W każdym przypadku przemoc się opłaca. Na tym polega nasza tragedia, a także kryzys kultury i cywilizacji. A w tym samym czasie kryzys cywilizacyjny przeżywa również Zachód, staje się neopogaństwem – tak jest postrzegany przez nas. W takiej sytuacji islam czuje się zobowiązany do nawrócenia Zachodu na islam, na wiarę w prawdziwego Boga. Islamiści pragną stopniowo podbić świat. I zrobią to, jeśli nie zostaną powstrzymani. Zrobią to wszystkimi możliwymi środkami. Jeśli uda się im zdobyć zasoby bogatych krajów arabskich, to je wykorzystają. Teraz właśnie próbują to zrobić. Chcą rewolucji militarnej i politycznej, wspartej kulturową rewolucją islamiczną, aby podbić najpierw świat arabski, potem świat islamski i w końcu resztę świata. Taką mają wizję. A sami muzułmanie nie mogą się temu przeciwstawić w takim stopniu, jakbyśmy tego chcieli.
A czy istnieje jakieś rozwiązanie? Jak wyjść z tego wszystkiego?
S. Khalil: Współpraca świata zachodniego ze światem muzułmańskim, który ma wielki potencjał i w którym jest też silne pragnienie potwierdzenia panowania Boga nad światem. Trzeba to uznać. Muzułmanie mają to pragnienie. Wcześniej mieli je wszyscy wierzący, ale teraz pragnienie to zanika w świecie zachodnim. Trzeba pomóc muzułmanom zrobić krok w kierunku wizji bardziej uniwersalnej. Na przykład poprzez przyjęcie praw człowieka. Gdyby zgodzili się na ich respektowanie, byłoby już wspaniale. To wszystko wymaga jednak nawrócenia, zarówno na Zachodzie, jak i w świecie islamskim.
Według FSB brał on udział w zorganizowaniu wybuchu na stacji dystrybucji gazu.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.