33-letni Polak mieszkający w Dublinie pomógł uratować życie swej sąsiadki i dwójki jej maleńkich dzieci.
Wczoraj około 7.00 rano doszło do pożaru bloku w dzielnicy Shankill Village. Na ratunek Sarze Martin, matce z rocznym synkiem Tadhgem i trzyletnia córeczką Saharą, ruszyli jej sąsiedzi: Polak Roman Najdzinowicz oraz mężczyzna pochodzący z Węgier. Próbowali wyważyć drzwi do mieszkania, w którym była ona uwięziona. W końcu sforsowali drzwi, używając gaśnicy, ale z powodu smolistego dymu nie byli w stanie dotrzeć do kobiety i jej dzieci.
Wtedy Roman Najdzinowicz wybiegł z budynku i wspiął się po jego elewacji.
- Pomyślałam, że zwariował. Bałam się, że spadnie - opowiadała później jego żona.
Mężczyzna próbował z balkonu dostać się do mieszkania, ale nie był w stanie. Wtedy nadjechali strażacy. Uwolnili matkę z dziećmi z płomieni. Ojca dzieci oraz ich 9-letniego brata nie było podczas pożaru w domu.
Wszyscy są wdzięczni sąsiadom za odwagę, jaką wykazali w akcji ratunkowej. Wiadomość o tym jest jedną z najpoczytniejszych na stronie internetowej irlandzkiego „Independenta”.
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.