Malala Jusufzaj, która w tym tygodniu odebrała przyznaną jej tegoroczną Pokojową Nagrodę Nobla, na Zachodzie uważana jest za bohaterkę bez skazy. Ale w jej rodzinnym Pakistanie spotyka się też z nieufnością, a nawet niechęcią.
Siedemnastoletnia Malala Jusufzaj (Malala Yousafzai), najmłodsza noblistka w historii, zdobyła światowy rozgłos walcząc o prawa dziewcząt do nauki na ogarniętym wojną i zdominowanym przez muzułmańskich fanatyków afgańsko-pakistańskim pograniczu.
W 2008 r. gdy jej rodzinna dolina Swat dostała się pod kontrolę pakistańskich talibów, 12-letnia wówczas Malala założyła własną internetową witrynę, by pisać pamiętnik, w którym występowała przeciwko partyzantom, nakazującym rozdział płci w szkołach. W bogatych emiratach znad Zatoki Perskiej rozdział płci przestrzegany jest dzięki istnieniu oddzielnych szkół i klas dla dziewcząt i chłopców. W ubogim Afganistanie czy na afgańsko-pakistańskim pograniczu narzucany przez talibów rozdział płci sprowadza się do wykluczenia dziewcząt z nauki do czasu stworzenia dla nich odrębnych szkół.
Internetowy pamiętnik Malali zainteresował redakcję BBC, która zaproponowała dziewczynce publikację jej artykułów u siebie. Malala zdobyła rozgłos, ale ściągnęła też na siebie gniew talibów, którzy, choć pisała pod pseudonimem, wytropili ją w dolinie Swat i poprzysięgli zemstę.
W październiku 2012 r. partyzanci zatrzymali szkolny autobus, którym jechała Malala, by wykonać na niej egzekucję. Pocisk trafił ją w głowę, ale nie zabił. Ciężko ranną dziewczynkę uratowali pakistańscy lekarze, a pełną sprawność odzyskała dzięki terapii w Wielkiej Brytanii, dokąd przeniosła się z całą rodziną.
Na Zachodzie stała się symbolem walki z barbarzyństwem, za przedstawicieli którego w Nowym Jorku, Paryżu czy Rzymie uważa się talibów i wszelkiej maści dżihadystów. W tym roku, za walkę o prawa dziewcząt do nauki Komitet Noblowski z Oslo przyznał Malali Jusufzaj Pokojową Nagrodę. Podzieliła ją z indyjskim działaczem Kailashem Satyarthim, walczącym przeciwko niewolniczej pracy dzieci.
Ale w Pakistanie, a także w Azji Południowej nie wszyscy podzielają zachodnie uwielbienie dla Malali. Gdy wybierała się w podróż do Oslo, by odebrać Pokojową Nagrodę Nobla, w pakistańskich szkołach trwała akcja "Nie jestem Malalą", a jej organizatorzy domagali się od rządu w Islamabadzie, by zakazał w Pakistanie sprzedaży jej wspomnień, spisanych przez brytyjską dziennikarkę Christinę Lamb i wydanych pod tytułem "Jestem Malala".Organizator akcji Mirza Kashif Ali, prezes Krajowej Federacji Szkół Prywatnych w Pakistanie, oskarżył Malalę Jusufzaj i jej ojca o życzliwość wobec pisarza Salmana Rushdiego i jego książki "Szatańskie wersety", zakazanej w Pakistanie jako bluźnierczej wobec islamu. W rozmowie z gazetą "New York Times" Mirza Kashif Ali powiedział, że w akcji potępiającej Malalę Jusufzaj wzięło udział 150 tys. uczniów oraz oskarżył Zachód, że specjalnie promuje dziewczynę, by narzucić Pakistanowi własne wzory i katalogi wartości.
Jako nieświadomą marionetkę, wysługującą się Zachodowi potępiają od dawna Malalę pakistańskie partie religijne, a parlament prowincji pasztuńsko-chajberskiej, w której leży dolina Swat, zamiast uchwały honorującej Malalę przyjął rezolucję, domagającą się od USA uwolnienia z więzienia Aafii Siddiqui, skazanej na prawie 100 lat za współpracę z Al-Kaidą.
Niespodziewanymi współuczestnikami kampanii krytyki Malali w Azji Południowej stali się wrodzy muzułmańskim radykałom lewicowi działacze i obrońcy praw człowieka z Indii. Jedna z ich przywódczyń, pisarka Arundhati Roy, która w udzielanych wywiadach ubolewa, że choć nie można odmówić Malali odwagi i determinacji, stała się ona nieświadomym narzędziem w rękach przywódców Zachodu, walczącego o utrzymanie dominacji nad światem. A zdaniem innej indyjskiej pisarki i działaczki społecznej Farzany Jersey Zachód wykorzystuje jedynie Malalę, by jako bohaterkę i "dobrą muzułmankę" stawiać ją za wzór młodzieży w świecie islamu i zjednywać ją dla zachodnich wartości.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.