Greccy eksperci finansowi i polityczni głowią się nad tym, jak nowy premier i lider lewicowej populistycznej SYRIZ-y zdoła jednocześnie osiągnąć kompromis w negocjacjach z europejskimi pożyczkodawcami Aten i spełnić swoje obietnice wyborcze.
Wielu ma nadzieję, że Aleksis Cipras szybko zrozumie twardą rzeczywistość i fakt, że Grecja ma mało miejsca na manewry, kiedy chodzi o negocjacje. W przeciwnym razie może się okazać, że pomimo deklarowanej chęci pozostania w strefie euro może go spotkać przykra niespodzianka.
"Tak się stało z poprzednim premierem (Antonisem Samarasem). Praktycznie dopóki nie został premierem, był przeciwko temu samemu programowi co obecnie Cipras, a kiedy znalazł się u władzy, zmienił zdanie" - mówi PAP komentator ekonomiczny greckiej gazety "Kathimerini" Vassilis Ziras. "Myślę, że inaczej wygląda sprawa, kiedy jest się na zewnątrz, a inaczej, kiedy jest się w środku. Perspektywa Ciprasa może się niedługo także zmienić" - dodaje.
Ziras przyznaje jednak, że kompromis między liderami eurolandu a Ciprasem będzie trudny do osiągnięcia. Nowy premier wielokrotnie oświadczał publicznie, że będzie nalegał na znaczne zmniejszenie greckiego długu. Jego partnerzy w strefie euro prawie tyle samo razy mówili, że jego żądania są nie do zaakceptowania.
Przez ostatnie kilka lat populistyczna SYRIZA zgromadziła wokół siebie ponad trzy miliony Greków, zmęczonych pogłębiającym się kryzysem oraz wzrastającym ubóstwem i bezrobociem. Charyzmatyczny lider partii, wywodzący się prosto z tradycji silnych związków zawodowych, obiecał im odwołanie wielu neoliberalnych reform, które w ciągu ostatnich kilku lat wprowadził rząd Samarasa na żądanie przedstawicieli trojki, nadzorujących program oszczędnościowo-pomocowy, mający na celu uzdrowienie greckiej ekonomii i spłatę wielomiliardowego długu.
Wśród przedwyborczych postulatów SYRIZ-y jest przywrócenie minimalnego wynagrodzenia w sektorze prywatnym do poziomu sprzed kryzysu; przywrócenie, a także stworzenie wielu miejsc pracy w greckim sektorze publicznym; reforma systemu podatkowego, łącznie ze zmianą podatku od nieruchomości za wysokiego dla wielu przeciętnych greckich rodzin; przywrócenie umów społecznych zawartych w przeszłości między rządem a związkami zawodowymi oraz legislacji zabraniającej masowych zwolnień, a także wstrzymanie prywatyzacji wielkich przedsiębiorstw państwowych.
Wśród obietnic Ciprasa jest na przykład reaktywowanie ERT, greckiej telewizji publicznej, zamkniętej przez Samarasa w 2013 r. Większość z jej ponad dwóch tysięcy pracowników pozostaje bez pracy i ochotniczo prowadzą tzw. ERT Open, które nadaje przez internet. Liczą na to, że teraz po zwycięstwie Cipras dotrzyma słowa. "W przeciwnym razie będziemy nadal nadawać nielegalnie" - powiedział PAP Panayiotis Kalfayianis, przywódca POSPERT, czyli związku pracowników ERT. "Przypomnimy mu, co obiecał" - dodał.
Nowemu rządowi Grecji będzie potrzebne minimum 11 miliardów euro rocznie na wdrożenie swego programu wyborczego w życie. Planuje zdobyć te pieniądze przez opodatkowanie najbogatszych Greków, w tym oligarchów, a także w wyniku renegocjacji poziomu zadłużenia państwa.
"Główny filar całego jego programu ekonomicznego to znaczna redukcja greckiego długu. Co się stanie, jeśli nasi europejscy partnerzy się na to nie zgodzą, co jest bardzo możliwe?" - pyta Ziras. I sam sobie odpowiada: "Cały program może upaść. A wtedy być może będziemy nawet mieli następne wybory. Tylko że wówczas nasza sytuacja będzie o wiele gorsza niż obecnie, bo na dalsze przedłużanie niepewności naszej gospodarki po prostu nie stać".
Ateńska prawniczka Ioanna Stefanaki, pracująca w firmie specjalizującej się w prawie korporacyjnym i bankowym, jest przeciwna większości obietnic Ciprasa, ponieważ uważa, że będą miały katastrofalny wpływ na przyszłość jej kraju.
"Cipras chce Grecję cofnąć w czasie do okresu sprzed 2009 r. A przecież nie o to w naszej sytuacji chodzi. Gospodarkę grecką trzeba ożywić, pchnąć do przodu, a nie w tył. Wygląda na to, że Cipras nie do końca rozumie, dlaczego mamy kryzys i że Grecja potrzebuje reform" - mówi PAP Stefanaki. Jej poglądy przypominają w dużym stopniu niedawną wypowiedź szefowej MFW Christine Lagarde w "La Monde". "Cipras myli program oszczędnościowy z podstawowymi reformami potrzebnymi, aby Grecja zaczęła funkcjonować" - powiedziała Lagarde. "Grecy muszą zreformować administrację państwową, żeby była bardziej wydajna, i usprawnić swój system podatkowy. To nie jest program oszczędnościowy. To są reformy, które Grecy po prostu muszą wprowadzić".
Dlatego Stefanaki uważa, że przywódcy strefy euro powinni przekonać lewicowego polityka do zaakceptowania ścieżki koniecznych reform, do pewnych ustępstw.
"To będzie bardzo trudne, bo reformy, o których mówimy, są dokładnie tym, czego on nie chce, ale może wdrożyć; jeśli będą z nim mądrze negocjowali, jest jakaś szansa. Powinni pójść na pewne ustępstwa pod warunkiem, że Cipras zgodzi się na reformy" - mówi Stefanaki, jednocześnie przyznając, że Cipras mimo wszystko będzie musiał, przynajmniej symbolicznie, dotrzymać niektórych ze swoich przedwyborczych zobowiązań.
"Reaktywowanie ERT, na przykład z tysiącem byłych pracowników, byłoby takim symbolicznym aktem" - mówi też Ziras.
Cokolwiek zadecyduje nowy grecki rząd, na podjęcie decyzji nie będzie miał zbyt wiele czasu. Pod koniec lutego, kończy się program pomocowy strefy euro dla Grecji i zaczyna okres tegorocznych wielomiliardowych zobowiązań finansowych. Grecja bez przedłużenia programu pomocowego, nie będzie miała pieniędzy na to, aby tym zobowiązaniom sprostać.
"Bomba tyka" - mówi Ziras. "Cipras musi podjąć pewne decyzje w ciągu następnego miesiąca, może półtora".
Podczas gdy ekonomiści SYRIZ-y wierzą, że Europy nie stać na to, aby Grecja wypadła ze strefy euro, i dlatego będzie współpracować z Atenami w sprawie redukcji zadłużenia, liderzy eurolandu są świadomi faktu, że akceptacja żądań Ciprasa może doprowadzić do eskalacji podobnych nastrojów w innych krajach objętych kryzysem, a także rewoltą ich własnych wyborców, z których podatków pochodzą pieniądze pożyczone Grekom.
Według dr. Tanosa Dokosa z ateńskiego think thanku Eliamep, sytuacja przypomina scenę z westernu, z dwoma przeciwnikami czekającymi na pierwsze mrugnięcie. "A w trakcie tego czekania wszystko się może zdarzyć" - mówi PAP Dokos. "Może nawet dojść do sytuacji, kiedy pomimo dobrych chęci wszystkich stanie się coś, czego już nie będzie można cofnąć.
Okazja do konfrontacji będzie 12 lutego na szczycie liderów UE w Brukseli, pierwszym, na którym będzie obecny Aleksis Cipras.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.