Gdyby spowiadanie się przynosiło poklask, spowiednicy umieraliby z przemęczenia.
Papież Franciszek podczas nabożeństwa pokutnego w bazylice św. Piotra, podobnie jak rok temu, podszedł do konfesjonału, w którym siedział kapłan, ukląkł na stopniu i wyspowiadał się. Tę scenę, uwiecznioną na zdjęciu w serwisie gosc.pl, zaraz skomentowało wielu użytkowników Facebooka. Oprócz głosów uznania było tam też sporo opinii pełnych ironii – że papież się afiszuje, że nie należy się chwalić „uczynkami pobożnymi” itepe.
Idąc tropem takiego rozumowania, należałoby pochwalić praktyki stosowane w wielu kościołach na Zachodzie, tam bowiem nie afiszują się już z sakramentem pokuty do tego stopnia, że nawet sam Pan Bóg nie widzi, jak się spowiadają. Skromni tacy, pokorni, że aż strach.
To prawda, że Pan Jezus przestrzegał, żebyśmy się nie chwalili „uczynkami pobożnymi” jak faryzeusze, ale ostatnią rzeczą, jakiej życzyłby sobie faryzeusz, jest skojarzenie go z czymś takim jak spowiedź. Bo to nie jest „uczynek pobożny”, to raczej przyznanie się ze skruchą, że robiło się rzeczy z pobożnością niemające nic wspólnego.
Gest papieża idzie w poprzek „trendom” i zamówieniom tego świata. Świat dziś nie chce widzieć żadnych form pokuty, więc to absurdalne mówić, że ktoś „chwali się” spowiedzią. Owszem – papież publicznie pokazał, że się spowiada, ale powiedział przez to, że grzeszy, że robił to, co się Bogu nie podoba. Czy to powód do chwały? Widok człowieka spowiadającego się budzi raczej furię lub politowanie tego świata aniżeli poklask. Dziś bardziej niż kiedykolwiek trzeba odwagi, żeby się pokazać jako skruszony pokutnik.
Pamiętam potężne wrażenie, jakie przed laty wywarł na mnie widok spowiadających się księży. To było na letnich rekolekcjach oazowych. W tzw. dniu pojednania kościół zapełnił się młodzieżą, a kilku kapłanów w białych albach usiadło z przodu, wzdłuż stopnia ołtarza. Właśnie z przodu – nie po bokach, nie z tyłu. Już to było zaskoczeniem: Jak to? Wszyscy mają patrzeć, jak się spowiadam? Ale zaraz też pojawił się drugi zaskakujący obrazek. Do każdego z siedzących księży podszedł inny ksiądz, ukląkł przed nim i zaczął się spowiadać. Potem, gdy otrzymali rozgrzeszenie, zrobili roszadę i z kolei wyspowiadali się ci, co przed chwilą rozgrzeszali. A potem dopiero poszli do spowiedzi wszyscy pozostali. I szli ze świadomością, że idą do szafarzy miłosierdzia, którzy sami podlegają grzechom, a nie do surowych i wyniosłych arbitrów.
To była dla mnie mocna rzecz. Po raz pierwszy w ogóle widziałem spowiadającego się księdza. Słyszałem, że oni też się spowiadają, ale na słyszeniu się kończyło. Jednak jest różnica między tym, co się wie teoretycznie, a tym, co się widzi. I warto, żeby to zauważyli krytycy papieskich gestów.
To pewne, że widok spowiadającego się papieża jest dla wielu ludzi na całym świecie ogromną pomocą. Ten widok zachęci i ośmieli wielu grzeszników, a może nawet niejeden proboszcz z Zachodu przypomni sobie, że konfesjonał służy do czegoś innego niż schowek na graty. A może i przypomni sobie, że sam potrzebuje Bożego miłosierdzia?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.