...czyli rzecz o procesie cukiernika, co gejowskiego tortu robić nie chciał i innych takich.
Radio Watykańskie informuje, że w Londynie chrześcijanie kryją się ze swoją wiarą, gdyż za przejawy jej publicznego wyznawania spotykają się z dyskryminacją, szyderstwami, a nawet otwartym atakiem.
Badała to rządowa Komisja ds. Równości i Praw Człowieka i takie wyniki otrzymała. To niepokojące wyniki z wielu względów. Przede wszystkim oczywiście dlatego, że nie szanuje się podstawowego prawa ludzi do wolnego wyznawania ich religii.
O tym jak łatwo jest dzisiaj zaatakować chrześcijan przekonała się ostatnio społeczność jednej ze śląskich szkół. Media informowały szeroko o tym, jak ojciec jednego z uczniów poskarżył się, że w szkole przed lekcjami wszyscy się modlą, a on sobie tego nie życzy, bo jest niewierzący. Nie nastąpiła refleksja nad tym, że może jednak większość tego sobie życzy i warto by było uszanować ich prawo. Ktoś na tym cierpi? Chyba tylko czyjaś rozdęta ambicja.
Z kolei we Wrocławiu komuś nie spodobały się ścienne gazetki w jednej ze szkół dotyczące świąt kościelnych. To przyczynek, by publiczną szkołę określać mianem wyznaniowej i bić na alarm.
Wracając na Wyspy. Podobno jeden z cukierników musiał się tłumaczyć przed sądem, gdyż nie chciał wykonać tortu promującego związki homoseksualne. Zleceniodawca widocznie poczuł się pokrzywdzony. Ciekawe, czy był na tyle rozgarnięty, by spytać u innego cukiernika, któremu tego typu obiekcje są obce. A może po prostu chciał pograć na nerwach tego pierwszego?
Dla mnie patologią jest sytuacja, w której pod płaszczykiem szerzenia wolności tak naprawdę wprowadza się reżim samowoli, a wszystkim, którzy mu się sprzeciwiają, utrudnia się życie.
Tak się zastanawiam, czy rządzący krajami, w których dochodzi do takich sytuacji, myślą w ogóle o tym, że takie działanie jest dla polityki państwa zdecydowanie niekorzystne. Nie lubię przedmiotowego traktowania religii. Nie o to mi zresztą chodzi. Sądzę jednak, że dbanie o interesy chrześcijan jest w interesie władzy. Chrześcijanie są mimo wszystko zwartą, ukształtowaną światopoglądowo grupą. Wyznają te same wartości, a ich przekonania są na tyle mocno ugruntowane, że w razie zagrożenia gotowi byliby ich bronić.
Czy ludzi, których ideą jest niezgoda na wtrącanie się w ich sprawy, niczym nieskrępowana wolność i brak ograniczeń da się tak samo zebrać wokół wspólnej sprawy? Czy da się z nich zbudować, dojrzałe, zgodne społeczeństwo?
Europa stoi dzisiaj wobec takich kwestii jak postępująca islamizacja, radykalizacja i generalnie polaryzacja nastrojów. Z idei multi-kulti robi się jeden wielki chaos. Od czasu do czasu dochodzi do eskalacji przemocy, gdy tacy czy inni piewcy wolności naruszą coś, co dla mniej tolerancyjnych grup jest nienaruszalne. Z jednej strony mamy coraz więcej radykałów, z drugiej wywrotowców, którzy nie uznają żadnej „wielkiej narracji” i marzą o kreowaniu rzeczywistości w oparciu o własne „widzimisię”.
Chrześcijanie w tym wszystkim są opcją, która najmniej dąży do konfrontacji. Mają natomiast pewne mocno ugruntowane zasady, których chcą się trzymać i którymi od czasu do czasu chcą się podzielić z resztą świata, bo sądzą, że są one najlepszymi z możliwych. Są szkodliwi w tym, że się razem modlą i żyją po swojemu? Nie sądzę.
Wiem natomiast, że jeśli ktoś ma być dzisiaj alternatywą dla tych, którzy nie uznają żadnych zasad i gnają na oślep nie wiadomo dokąd, albo też dla tych, którzy w myśl swoich przekonań zamierzają zamordować wszystkich myślących inaczej, są właśnie chrześcijanie. Dlatego z czystego zdrowego rozsądku warto się o los tych ostatnich zatroszczyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.