"Lepsze jest to, co Bóg chce" - brzmiały ostatnie słowa o. Bernarda Kryszkiewicza. 2 maja minęło 100 lat od jego urodzin w Mławie. 2 lipca minie 70 lat od jego śmierci w Przasnyszu. Dziś wspominamy krótkie, ale święte i ofiarne życie pasjonisty od Matki Pięknej Miłości.
W liście do rodziców pisał już bezpośrednio o ukrytym darze powołania: "Jeżeli bym tę duszę stracił, już nic nie miałbym do stracenia, bo już wszystko byłoby stracone. Więcej miłości nie mogłabyś mi okazać nad tą, jakiej doznałem od Ciebie, gdy wstąpiłem do klasztoru i poznałem to ciche, a tak szczęśliwe życie. O, jak szczęśliwa jest dusza powołana do tego [życia], zacisza klasztornego, jeśli nie zdradza swego powołania, ale owszem wierna łasce Bożej chętnie i wytrwale odpowiada głosowi Bożemu. Im w murach klasztornych jest dłużej, tem jest szczęśliwsza, ponieważ lepiej poznaje tą wielką łaskę powołania, a zatem do większej wdzięczności ku dobrotliwemu Stwórcy czuje się pobudzona".
Do zakonu wstąpił jesienią 1933 roku. Po 10-dniowych rekolekcjach przygotowujących i po obłóczynach w Przasnyszu, już jako Bernard od Matki Pięknej Miłości, rozpoczął roczny nowicjat w klasztorze w Wielkopolsce. Mistrz nowicjatu, przyglądając się postawie i duchowym postępom młodego Zygmunta-Bernarda, orzekł, że "jeżeli tak pójdzie, jak obecnie, będzie świętym". Śluby zakonne złożył 11 listopada 1934.
Od 1934 do 1938 roku studiował w Polsce i w Rzymie. Przez dwa lata pobierał naukę w Przasnyszu i w Sadowiu - w Wielkopolsce. Przełożeni byli z niego zadowoleni, bo od początku wykazywał się zdolnościami pedagogicznymi, powierzano mu więc pod opiekę innych postulantów, by wprowadzał ich w życie zakonne. Opiekował się duchowo także swoim rodzonym bratem Janem, który przechodził okres dorastania i buntu oraz odchodzenia od praktyk religijnych.
W Rzymie kontynuował studia teologiczne. Tam również zaczęły się pierwsze problemy ze zdrowiem - silne bóle głowy. W 1937 roku przyjął tonsurę i złożył śluby wieczyste. Rok później otrzymał subdiakonat, diakonat i kapłaństwo. W tym też roku stan jego zdrowia na tyle się pogorszył, że przełożeni zmuszeni byli odesłać go do Polski na odpoczynek. Początkowo przebywał w klasztorze pasjonistów w Sadowiu, później u sióstr szarytek w Pęcherach, wreszcie trafił do klasztoru pasjonistów w Rawie Mazowieckiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.