Chcemy przyłączyć do wspólnoty zinstytucjonalizowanej obojętności, czy też pozostaniemy wierni naszym najlepszym tradycjom?
Dwie informacje zbiegły się ze sobą wczorajszego wieczoru. Pierwszą był list otwarty siostry Małgorzaty Chmielewskiej w sprawie przyjęcia do Polski trzystu syryjskich rodzin chrześcijańskich, zagrożonych prześladowaniami, a nawet unicestwieniem przez odnoszących kolejne zwycięstwa zwolenników ISIS. Drugą była zapowiedź akcji protestacyjnej, organizowanej w dużych miastach przez członków Ruchu Narodowego. Jej celem jest zablokowanie przyjęcia przez Polskę muzułmanów, uciekających z objętych wojną rejonów północnej Afryki.
Do inicjatorów drugiej wysłałem na Twitterze zapytanie. „Chrześcijan z Syrii przyjmiecie? Tych ginących…” Stawiając je byłem świeżo po lekturze tekstu w L’Osservatore Romano o dramacie dzieci w Sudanie Południowym. Kolejnej z wielu przemilczanych i spychanych na dalszy plan informacji o losie chrześcijan w innych częściach świata. Miałem też przed oczami twarz dziecka z obozu dla kurdyjskich uchodźców. Twarz, utrwaloną na zdjęciu przez Macieja Moskwę, zwycięzcę tegorocznej edycji konkursu Grand Press Foto. Oświetlona nocną latarnią, spoglądająca za ogrodzenie obozu, nadzieja dziecka.
Na postawione pytanie odpowiedzi nie otrzymałem. Być może dlatego, że nie jestem przedstawicielem głównego nurtu mediów. Być może zostałem uznany za prowokatora. Być może dla organizatorów protestów było niewygodne i postanowili zbyć je milczeniem. Mam nadzieję, że w grę nie wchodzi ostatnia możliwość. Bo to stawiałoby pomysłodawców akcji w bardzo złym świetle. Na dobrą sprawę w opozycji do ideałów, przez dziesięciolecia głoszonych przez Ruch Narodowy. I chyba nie trzeba przypominać, że te ideały przetrwały między innymi dlatego, że głoszący je znaleźli schronienie poza Polską. Jako emigranci i uchodźcy.
Warto przy okazji zauważyć, że inicjatywa siostry Małgorzaty i Fundacji Estera nie będzie obciążeniem dla naszego budżetu. Jak czytamy w Liście, środki na przyjęcie trzystu syryjskich rodzin już zostały zgromadzone. Zresztą, należy przypuszczać, większość z nich nie potraktuje Polski jako miejsca stałego zamieszkania. Nie ten klimat, nie ten styl życia. Zaproszenie ich ma pomóc przetrwać najtrudniejszy czas w ich życiu. Najprawdopodobniej będą chcieli wrócić do swojej ojczyzny, gdy nastanie pokój. Jak chcieli wracać rozproszeni przez wojnę Polacy.
Obserwując reakcje na List, a właściwie ich brak, uświadamiam sobie, że tytułowe pytanie nie jest skierowane wyłącznie do pani premier, do polskiego rządu. Ty pytanie do wszystkich. Pytanie o to, czy chcemy przyłączyć do wspólnoty – jak to ktoś powiedział – zinstytucjonalizowanej obojętności, czy też pozostaniemy wierni naszym najlepszym tradycjom, do których odwołuje się Autorka listu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.