Polska naruszyła unijną dyrektywę w sprawie jakości tkanek i komórek ludzkich, bo nie wprowadziła odpowiednich przepisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych - uznał w czwartek Trybunał Sprawiedliwości UE.
Wyrok ten i opóźnienie we wdrażaniu unijnej dyrektywy to konsekwencja toczącego się w Polsce sporu o zapłodnienie metodą in vitro.
Trybunał przyznał rację Komisji Europejskiej, która pozwała Polskę w tej sprawie we wrześniu 2013 r., argumentując, że Polska nie stosuje unijnych przepisów dotyczących zapewnienia jakości tkanek i komórek ludzkich do trzech kategorii: do komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodu.
"Mimo że kwestia przeszczepiania tkanek i komórek jest regulowana prawem krajowym, Polska nie zgłosiła Komisji żadnych zakazów ani ograniczeń dotyczących wspomnianych kategorii" - wskazywała wówczas KE, zarzucając Polsce niekompletne stosowanie unijnych dyrektyw w tej dziedzinie.
Rzecznik KE zastrzegał też, że skarga przeciwko Polsce nie dotyczy "etycznych czy politycznych sporów" wokół in vitro. Jak tłumaczył, skoro w Polsce nie ma zakazu stosowania in vitro i ludzie mają do niej dostęp, to należy wdrożyć unijne regulacje, które nakazują dbałość o jakość i bezpieczeństwo komórek.
Regulacje te Polska powinna była wdrożyć w 2008 r. Tymczasem prace nad ustawą o metodzie zapłodnienia in vitro trwają. Projekt jest w Sejmie.
Luksemburski wyrok komentuje dla gosc.pl dr Joanna Banasiuk z instytutu Ordo Iuris:
- Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE potwierdza skandaliczny poziom prawa polskiego dotyczącego ochrony komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych. Zasadnicze zastrzeżenia pod tym adresem wiążą się z działaniami Ministerstwa Zdrowia, które usiłuje zalegalizować dowolność, jaka pod tym względem panuje. Alarmowaliśmy o tym już przy składaniu do TK wniosku o zbadanie konstytucyjności rządowego programu finansowania procedury in vitro, który jest realizowany przy wielu nieprawidłowościach. O niektórych spośród nich informowała prasa.
Rząd polski zajmuje permisywne stanowisko w tym zakresie realizując interesy biznesowe klinik in vitro. Legalizacji obecnego leseferyzmu w sposobie traktowania ludzkich komórek rozrodczych oraz w ogóle ludzi na prenatalnym etapie rozwoju służy rządowy projekt ustawy o leczeniu niepłodności. Dość wspomnieć, że ekspertem rządowym biorącym udział w sejmowych pracach nad ustawą legalizującą in vitro jest lek. med. Katarzyna Kozioł, która jest współwłaścicielem przychodni nOvum będącej jedną z większych klinik in vitro.
Procedowany projekt ustawy o leczeniu niepłodności nie tworzy realnych gwarancji ochrony dla komórek rozrodczych i tkanek ludzkich z okresu prenatalnego. Pełne utajnienie tożsamości dawców komórek rozrodczych służy interesowi komercyjnych banków przy całkowitym lekceważeniu dobra i konstytucyjnych praw dzieci. Przepisy projektu ustawy ustanawiają ochronę komórek rozrodczych i tkanek płodowych oraz zarodkowych na znacznie niższym poziomie niż dyrektywy unijne, tworząc rozwiązania, które w świetle przepisów dyrektyw są niezwykle permisywne.
Jeżeli projekt w obecnym kształcie zostałby przyjęty przez polski Parlament, zarzuty wysuwane w wyroku TS UE pozostaną w dużej mierze aktualne. Permisywizm projektu, w przypadku jego uchwalenia, gwarantuje kolejne podobne wyroki Trybunału z Luksemburga - ocenia ekspert Ordo Iuris.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.