- Chodzi nam o "nietypową edukację". Chcemy, by - oprócz zmagań z pogodą czy męczącą trasą - młodzi ludzie poznawali historię słynnego oddziału majora "Łupaszki", który działał na Pomorzu od końca 1945 roku - mówi prof. Piotr Niwiński, historyk, współorganizator rajdu.
W Lubichowie 1 lipca zakończył się XIII Rajd Pieszy Szlakiem Żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK. Wzięło w nim udział prawie 300 uczestników, którzy wystartowali w Sopocie, a trasa ich 6-dniowej wędrówki wiodła przez miejscowości położone w Borach Tucholskich, związane z obecnością leśnych partyzantów.
- Na początku stworzyliśmy ok. 10-osobowe patrole z pełnoletnim opiekunem na czele, których zadaniem było przejść wyznaczony szlak jedynie z pomocą mapy i kompasu. Pojedyncze odcinki wynosiły od kilku do kilkudziesięciu kilometrów. Młodzi ludzie odwiedzali miejsca słynnych akcji leśnych partyzantów czy gospodarstwa, w których żołnierze niezłomni znajdowali schronienie - tłumaczy Piotr Malinowski, komendant rajdu.
- Uczestnicy rajdu zatrzymywali się także przy pomnikach i krzyżach upamiętniających oddział "Łupaszki". Tam odmawiali modlitwy i palili znicze - dodaje Wojciech Ciok ze Stowarzyszenia Historycznego im. 5 Wileńskiej Brygady AK.
W trakcie marszu młodzi "partyzanci" wykonywali zadania, które były punktowane. - Musieliśmy ukrywać się przed siedzącym nam na ogonie patrolem ubeków, ale sami też mogliśmy urządzić na nich zasadzkę. Wtedy czuliśmy się jak prawdziwi żołnierze - uśmiecha się Weronika Smagorzewska.
- W każdej mijanej miejscowości od sołtysa czy leśniczego dostawaliśmy pieczątki, które były potwierdzeniem naszej obecności. Chodziło o to, by organizatorzy wiedzieli, że nie oszukujemy, np. podjeżdżając autostopem - dodaje Ola Grząślewicz.
Uczestnicy rajdu samodzielnie szukali noclegu w mijanych miejscowościach. Jak zapewniają, bardzo rzadko spotykali się z odmową skazującą ich na spanie w lesie.
- Nie spodziewałam się, że w ludziach są tak duże pokłady życzliwości - przyznaje Natalia Stefańska. - Jedna pani, kiedy poprosiliśmy ją o udostępnienie kawałka podłogi, oddała nam do dyspozycji całe piętro swojego domu. Z łazienką, telewizorem, suszarką, a nawet... lodówką - opowiada.
Niektórzy nie wytrzymywali tempa albo warunków pogodowych. Wtedy trafiali do tzw. katowni UB, a w rzeczywistości miejsca dowodzenia rajdem.
- Najgorszy był deszcz pierwszego dnia. Z butów można było wylewać wodę, ubranie lepiło się do skóry. A z tyłu głowy czaiła się myśl: "A co zrobimy, jak nikt nas nie przyjmie na noc?" - relacjonuje Lucyna Gałkowska.
- Najlepszym lekarstwem w takich sytuacjach było poczucie humoru. Kiedy szliśmy cały dzień w ulewie, powtarzaliśmy sobie: "To tylko słońce, a my się pocimy". Pomagało - zapewnia Dawid Dawidowski.
Ważnym elementem rajdu były tzw. akcje informacyjne, za przeprowadzenie których również otrzymywało się
Jan Hlebowicz /Foto Gość
Niedługo wymarsz, więc czas się pakować
punkty. - Od organizatorów dostaliśmy ulotki. Kiedy wchodziliśmy do miejscowości, rozdawaliśmy je przechodniom. Opowiadaliśmy o idei rajdu oraz historii żołnierzy niezłomnych. Podczas takich rozmów wiele osób się otwierało i dzieliło swoimi wspomnieniami - mówi Weronika.
Uczestnicy rajdu nagrywali lub spisywali relacje świadków, które w przyszłości będą wykorzystywane przez historyków z Instytutu Pamięci Narodowej czy Muzeum II Wojny Światowej.
- Od lat, dzięki zaangażowaniu młodych ludzi, udaje się odtworzyć wiele nieznanych wcześniej faktów dotyczących działalności oddziału "Łupaszki" na Pomorzu - podkreśla prof. Niwiński.
Po przejściu całej trasy sumowane były punkty zdobyte podczas wykonywania zadań i ustalona została klasyfikacja generalna. Jednak na wszystkich, niezależnie od wyniku, czekały nagrody.
Najcenniejszą z nich był uścisk dłoni Józefa Bandzo ps. "Jastrząb", który wręczył każdemu ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej. Takie same nosił on i jego przyjaciele z oddziału "Łupaszki".
- Po kilkudniowym trudzie usłyszałem z ust żołnierza niezłomnego, że jest ze mnie dumny i mnie podziwia. Nie mogłem ukryć wzruszenia - opowiada Michał Rzepa.
Punktem kulminacyjnym był koncert zespołu Contra Mundum "Cześć i chwała bohaterom". Rajdowi towarzyszyła również akcja honorowego oddawania krwi pod hasłem: "Oni przelali krew za ojczyznę, ty oddaj krew dla Polski".
Więcej o rajdzie i historii żołnierzy niezłomnych na Pomorzu w 28. numerze "Gościa Gdańskiego" na 12 lipca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.