Krakowscy naukowcy w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego opracowali nowatorską metodę wykrywania sepsy.
Teraz może wystarczyć zaledwie kilka godzin, aby z krwi pacjenta wykryć, jakie bakterie czy grzyby zaatakowały go, i zareagować skutecznym lekiem. Metoda ta przyda się także do wykrywania zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych - jeśli jego przyczyną będą bakterie.
Odkrycie krakowskich naukowców jest bardzo ważne, bo choć liczba zachorowań na sepsę nie jest tak wysoka, jak czasem mogłoby się wydawać z doniesień medialnych, to z drugiej strony zachować może każdy. Jak to możliwe?
Zdrowego człowieka sepsa, czyli według terminologii medycznej - zespół ogólnoustrojowej reakcji zapalnej, a mówiąc bardziej potocznie: specyficzna reakcja organizmu na zakażenie - raczej nie dosięgnie. Bardziej narażeni są na nią ci, którzy mają słabszy układ odpornościowy, czyli dzieci, osoby starsze, a przede wszystkim pacjenci po ciężkich operacjach (dlatego do sepsy dochodzi najczęściej na oddziałach intensywnej terapii), ale także chorzy na zapalenie płuc czy cierpiący na infekcje w obrębie jamy brzusznej.
- Na razie, w razie podejrzenia sepsy, pobiera się krew chorego i daje się ją na posiew, by wykryć, co atakuje organizm. Liczy się jednak czas i zanim lekarze dostaną wyniki z laboratorium, podają antybiotyki "w ciemno" - mówi dr Tomasz Gosiewski z Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracujący na co dzień w Pracowni Ekologii Drobnoustrojów. Jak dodaje, w opracowanej właśnie metodzie chodzi o to, aby w miarę szybko wykryć obecność patogenów (grzybów, bakterii) we krwi u pacjenta z podejrzeniem sepsy. - Dzięki temu lekarz będzie mógł od razu (maksymalnie do 6 godzin) stwierdzić, czy to na pewno sepsa i podjąć właściwą antybiotykoterapię, podając skuteczny lek - wyjaśnia.
W badanej próbce krwi zostaną bowiem wyizolowane kody DNA - zarówno ludzkie, jak i drobnoustrojów, które mogą się w niej znaleźć. Następnie nowa metoda umożliwi precyzyjne wykrycie markerów genetycznych, które są typowe dla konkretnych bakterii czy wirusów.
Badania nad odkryciem rozpoczęły się w 2010 r., gdy krakowscy naukowcy dostali dofinansowanie z ówczesnego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Grant zakończył się w 2013 r., ale kolejne dwa lata były przeznaczone na publikację wyników - podczas konferencji naukowych i w czasopismach naukowych - oraz na opatentowanie metody. Z kolei w czerwcu tego roku zespół naukowców wygrał w konkursie "Eureka! DGP - odkrywamy polskie wynalazki". W nagrodę laureaci otrzymali 30 tys. zł i kampanię reklamową o wartości 50 tys. zł. W ten sposób informacja o odkryciu w ostatnich dniach zaczęła docierać do mediów.
Choć odkrycie zostało już opatentowane, na razie nie można stosować go w diagnozowaniu pacjentów. Do tego konieczny jest certyfikat, dopuszczający wynalazek do użytku medycznego. To z kolei sporo kosztuje - metodę trzeba bowiem przebadać na dużej grupie pacjentów z sepsą. Od tego, ile czasu potrwają badania i czy znajdzie się tzw. partner przemysłowy, zależy, kiedy lekarze będą mogli zacząć korzystać z odkrycia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie
Białoruski funkcjonariusz w mundurze uczestniczył w probie forsowania polskiej granicy.
Zdaniem lidera Konfederacji sprawą powinna zająć się też Państwowa Komisja Wyborcza.
Pomijając polityczny wymiar tego wydarzenia, który Polacy różnie mogą oceniać... To trzeba zobaczyć.
Zaatakowali samo centrum miasta, zabijając 34 i raniąc 117 osób
Rozpoczął się kolejny etap renowacji jednej z najbardziej znanych budowli Stambułu.