Rok temu fundamentaliści muzułmańscy ogłosili Mosul stolicą kalifatu, który z czasem przemianowali na tzw. Państwo Islamskie. Tragedia tego miasta stała się początkiem najdramatyczniejszych chwil w życiu irackich chrześcijan i trwa po dzień dzisiejszy. Chrześcijanie cały czas są porywani i zabijani, a ich domy i majątek przejmowane przez islamistów. Trwa też ich nieustanny exodus za granicę.
„W Mosulu i wokół niego chrześcijanie stanowili większość. Po stołecznym Bagdadzie jest to drugie co do wielkości miasto Iraku, a jego starożytna nazwa brzmi Niniwa" - powiedział biskup pomocniczy chaldejskiej metropolii patriarszej w Bagdadzie Basel Salim Yaldo. Przypomniał, że niektóre osady były tu w całości chrześcijańskie, "a z jednej z nich ja pochodzę". Teraz wszyscy zostali stamtąd wypędzeni.
W ciągu kilku godzin wygnano z miasta 120 tys. wyznawców Chrystusa. Większość z nich schroniła się w Kurdystanie. Sytuacja nadal jest trudna. Wprawdzie uchodźcy z namiotów przenieśli się do wynajętych mieszkań, ale w jednym pokoju mieszkają nieraz po trzy rodziny, oddzielone od siebie zaledwie zasłoną. Mimo docierającej pomocy brakuje lekarstw i żywności.
W ostatnich dniach sytuacja znacznie się pogorszyła - alarmuje biskup. "Islamiści odbierają nam kościoły, klasztory, wyrzucają chrześcijan z domów, także w Bagdadzie. Porywają nas i mordują mimo zapłaconego okupu" - stwierdził. Zwrócił uwagę, że jeśli przed 2003 r. w Iraku żył ponad milion chrześcijan, to teraz jest ich tam mniej niż 400 tys. "Męczeństwo jest wpisane w charyzmat naszego Kościoła” - dodał ze smutkiem bp Yaldo.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.