„Niezrozumienie przez duchownych mechanizmów, jakimi rządzą się media, tworzy niepotrzebny dystans. Dziennikarze to też ludzie, trzeba im pomóc, by dobrze wykonali swoją pracę."
Mówi ks. dr Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. W rozmowie z KAI opowiada o 25-leciu swojego kapłaństwa, relacjach między Kościołem a mediami i pracy biura prasowego Episkopatu. - Powiedział Ksiądz kiedyś, że Kościół potrzebuje mediów. Ale czy dobrze z nich korzysta po 20 latach wolności? Kościół jest mocny w internecie i tygodnikach. Szczególnie dobrze wykorzystuje internet, który jest medium o wielkich możliwościach; jego stosowanie w Kościele stale jest rozwijane dzięki wysiłkowi intelektualnemu grupy entuzjastów. Także „Gość Niedzielny”, który jest o krok od zajęcia pierwszego miejsca wśród opiniotwórczych tygodników, i może prześcignąć „Politykę”, odnajduje się bardzo dobrze na rynku medialnym. - To media, należące do Kościoła. A jak zachowują się ludzie Kościoła wobec mediów świeckich? Dominuje współpraca z nimi czy lęk? Znaczna część ludzi Kościoła zachowuje dystans wobec mediów. Księża obawiają się manipulacji. Często nie wiedzą, że mogą i powinni żądać autoryzacji tekstu wypowiedzi w mediach drukowanych. Natomiast jeśli jest to radio czy telewizja to już nie mogą kontrolować, co zostanie wybrane z ich wypowiedzi i tego się bardzo obawiają. Odnoszę wrażenie, że tej bojaźni i rezerwy do mediów jest zbyt dużo. Innym powodem tego dystansu jest różnica między czasem, jakim duchowni dysponują na ambonie a czasem, który dają im media, gdy w 20-30 sekundach muszą zawrzeć główną myśl, a na dodatek w sposób ciekawy i dynamiczny. Wielu księży twierdzi, że to niemożliwe. I właśnie owo niezrozumienie mechanizmów, jakimi rządzą się media na całym świecie – zwłaszcza co do tempa pracy, autoryzacji i zwięzłości wypowiedzi – powodują niepotrzebny dystans. Dziennikarze to ludzie, którzy pracują i trzeba im pomóc w pracy, aby dobrze wykonali swoje zadanie. - Ale są osoby w Kościele, które bardzo dobrze potrafią media wykorzystać do ewangelizacji, a ich patronem z pewnością jest Jan Paweł II. Są ludzie, którzy świetnie wykorzystują media i bardzo dobrze w nich wypadają. Ojciec Leon Knabit, czy ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry w Warszawie, to duchowni, którzy potrafią posługiwać się językiem dostosowanym do mediów. Nieraz na spotkaniach księża pytają mnie, dlaczego w mediach na okrągło obecni są trzej arcybiskupi Nycz, Życiński i Gocłowski oraz biskup Pieronek? Mówię im, że odpowiedź jest bardzo prosta: ponieważ potrafią mówić zwięźle, interesująco i odbierają komórki, są niemal zawsze do dyspozycji dziennikarzy, co jest bardzo ważne przy szybkim tempie pracy dziennikarzy. Na pytania odpowiadają natychmiast. Jeśli pyta dziennik, lub media elektroniczne – radio czy telewizja – odpowiedź musi nadejść natychmiast, na zasadzie dziś pytanie, dziś odpowiedź. Takie są realia pracy tych mediów i jeżeli ktoś rozumie te mechanizmy – jest w mediach obecny. A jeżeli ktoś nie potrafi, to dziennikarze go nie szukają. Jest to jednak drugorzędna praca duchownego, gdyż nie został on wyświęcony po to, aby był w mediach obecny. Ksiądz ma być mistrzem ducha, a nie mistrzem mediów. - I stosuje się Ksiądz do tych zasad w swojej pracy? Staram się, a jeżeli ktoś z dziennikarzy okazał się nierzetelny, to ja nie muszę z nim rozmawiać. Ale takich ludzi jest niewielu. - Jakimi tematami media interesują się najczęściej? Bez wątpienia czekają na sensację. Dlatego informacja o tym, że zorganizowano darmowo półkolonie dla dzieci z rodzin niezamożnych, nie jest niestety dla mediów interesująca. Jeśli dzieje się coś dobrego, media zwykle nie informują o tym, ale gdyby zdarzył się klaps na tychże półkoloniach, pewnie przyjechałoby niezwłocznie 20 dziennikarzy. Trochę trudno więc dziwić się ludziom Kościoła, że reagują dystansem na media działające w taki sposób. Że są one nastawione na zagadnienia interesujące – to normalne, także i ja jako odbiorca też szukam w gazecie ciekawych tematów. Ale między nimi a sensacjami jest wielka różnica. Dobrze, gdy informacje są merytoryczne, ale nie plotkarskie. Jest też coś takiego jak linia gazety. Są tytuły, w których od lat nie czytałem nic pozytywnego na temat Kościoła, bo taka jest linia redakcji i nic innego w niej nie przejdzie. - Szukanie sensacji kosztem informacji i analiz. Na naszym rynku medialnym próżno szukać głębokich analiz, takich, jakie ukazują się w prasie zachodniej, przykładowo spod pióra włoskich watykanistów. Oni przygotowują bardzo rzetelne analizy, mają ogromną wiedzę o Kościele. Gdy czyta się zagraniczne przeglądy prasy, np. „Forum”, rzuca się w oczy wielka erudycja zagranicznych dziennikarzy i ogromny wysiłek intelektualny, włożony w ich artykuły. Nasz rynek pod tym względem jest w tyle, choć są już pierwsze jaskółki. Nie widać w mediach wielkiego zapotrzebowania na tego typu komentarze. Oby jednak przebiły się i na naszym rynku.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.