Nad trumną pojawiło się mnóstwo kolorowych chust. To uczestnicy 70. Pielgrzymki Rybnickiej żegnali przyjaciela, który zmarł kilometr przed Jasną Górą.
Zmarły był emerytowanym górnikiem; w przeszłości pracował w kopalni Rymer. Na emeryturze też nie siedział z założonymi rękami, był uważany za złotą rączkę. Przy pracy niewiele mówił, cały koncentrując się na zadaniu do wykonania. To, co robił, zawsze było bardzo solidne.
Na znajomych zawsze robił wrażenie bardzo dobrego człowieka. Widać było po nim też, że bardzo kocha swoją rodzinę i jest przez nią kochany. Pozostawił żonę, córkę i dwóch synów, a także sześcioro wnuków.
Arcybiskup Wiktor Skworc mówił o jego śmierci na koniec Mszy św. pogrzebowej. - Wszyscy jesteśmy pielgrzymami. Człowiek jest pielgrzymem ze swej natury: wychodzi z ręki Boga i do Boga zmierza. Pierwszą, która idzie w tej pielgrzymce, jest Maryja - zauważył arcybiskup. - Szedł za Maryją, był w maryjnej szkole. Został wzięty u celu swego pielgrzymowania - dodał.
Arcybiskup wyrażał nadzieję, że Krzysztof doszedł do ojczyzny wiecznej. - I że naprzeciw wyszła mu litościwa Matka i wprowadziła go do domu Ojca. Z taką wiarą i taką nadzieją, żegnamy go - mówił. - A moi drodzy my, zanim dojdziemy do kresu, wpatrujmy się w ten znak śmierci pielgrzyma Krzysztofa. I próbujmy tak jak on być wytrwałymi pielgrzymami aż do końca. Oddajmy nasze serca Bogu, Kościołowi, naszym najbliższym, aż do kresu, aż do ostatniego tchu - powiedział abp Skworc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.