„Historia, przyroda i ludzie. Wszystko splątane jak w celtyckich ornamentach starych ksiąg, iluminowanych przez irlandzkich mnichów...".
Powyższy cytat pochodzi z książki „Guinness ze świętym Patrykiem” Andrzeja Kernera. Ta wydana niedawno przez Księgarnię św. Jacka publikacja, to zbiór niezwykłych reportaży, artykułów i wywiadów, publikowanych przez lata, głównie na łamach „Gościa Niedzielnego”. Kapitalnych rzeczy dowiadujemy się z niej chociażby o specyficznej, celtyckiej duchowości, cechującej się przede wszystkim wrażliwością na piękno wszelkiego Bożego stworzenia. Przyjacielskość i małe grupy modlitewne – zdają się powtarzać od wieków (stroniący niejako od masowego Kościoła) irlandzcy mnisi i duchowni. Ale nie tylko o duchowości, czyśćcu świętego Patryka na wyspie Derg, czy też o płaczącym za świętym Kolumbą koniem jest ta książka. Nie brak w niej i tematów współczesnych, trudnych: relacji traktujących o problemach polskich emigrantów na Zielonej Wyspie, skandali obyczajowych w tamtejszym Kościele, a także sporów pomiędzy protestantami i katolikami w Irlandii Północnej, które wciąż jeszcze prowadzą do niepotrzebnego rozlewu krwi. „Jesteśmy tak bardzo poranieni” – mówi jeden z rozmówców Kernera, nie widzący chyba szans na szybkie wybrnięcie z konfliktu... Szczególnie zastanawia w trakcie lektury niezwykły charakter Irlandczyków. Zygmunt Freud twierdził, że to jedyna nacja, na którą nie działa jego psychoanaliza. Bo też jak zrozumieć niektóre z typowych, irlandzkich zachowań? Autor „Guinnessa ze świętym Patrykiem” przywołuje fakt, iż na pogrzebach obowiązkowo muszą pojawić się anegdotki i dowcipy o nieboszczyku, którego nie tyle się opłakuje, ile raczej wspomina, jako kogoś „równego”. W innym zaś miejscu opisuje historię nie kryjącej swego umiłowania do whisky emerytki, która jednocześnie wielką czcią otacza ojca Pio, czy też świętej Brygidy, której marzyło się jezioro piwa dla ugoszczenia Chrystusa. Podobnie w irlandzkiej literaturze: badacze do dziś nie wiedzą, czy XVIII-wieczna powieść Olivera Goldsmitha znana u nas jako „Wikary Wekfildzki” lub „Pleban z Wakefieldu” to typowa przedstawicielka powieści sentymentalnej, czy też jej parodia. Niby wszelkie wyznaczniki gatunkowe, jakimi utwór taki powinien się cechować są w niej zawarte, jednak nagromadzenie w fabule tylu pożarów, porwań, aresztować i innych nieszczęść, które dotykają bohaterów wskazywałoby, iż Goldsmith obśmiewa gatunek. A może jednak nie? Charakter narodowy i osobliwe irlandzkie poczucie humoru to prawdziwe zagadki. W ich rozwikłaniu być może pomoże nam „Guinness ze świętym Patrykiem”. Proponuję przeczytać kilka fragmentów książki, umieszczonych poniżej w załącznikach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.