Decyzja prezydenta o ułaskawieniu byłego szefa CBA wizerunkowo wygląda dość słabo.
Po tym, jak prezydent ułaskawił Mariusza Kamińskiego, mam mieszane uczucia. Wczoraj wieczorem ta sprawa wywołała istną burzę i falę krytycznych komentarzy pod adresem nowej władzy. Nie ma co tu dużo mówić, leciały gromy.
Możliwe, że jest tak, jak mówią komentatorzy przychylni prezydentowi i rządzącej partii: krzyk podnoszą ci, którzy mają się czego bać. Szczerze mówiąc, tego nie wiem i nie będę udawać, że posiadłem w tym temacie jakąś tajemną wiedzę. Rzecz w tym, że taką wiedzą mało kto dysponuje i jeśli uzasadnienie ułaskawienia pozostaje zwyczajowo tajne, a Kancelaria Prezydenta przekazuje tylko komunikat, że prezydent zrobił, co zrobił, bo miał takie prawo i postanowił, że trzeba tę sprawę uciąć, by nie obciążać sądów opiniami o wydawanie wyroków pod polityczne dyktando, pozostawia się pole do domysłów i spekulacji.
Można powiedzieć, że wyrok na Mariusza Kamińskiego został wydany, bo trzeba było tego człowieka skompromitować i pozbawić możliwości dalszego działania. Można. Jednak - nie mając pełnej wiedzy o sprawie - można też pokusić się o zgoła inne opinie w tym temacie - takie, jakie wczoraj bardzo głośno podnosiła opozycja: Mariusz Kamiński został ułaskawiony, bo akurat był potrzebny do tworzenia rządu.
No właśnie, pytanie czy naprawdę był? Chcę wierzyć w zapewnienia, że jest kryształowo uczciwym człowiekiem. Zresztą, wyrok był nieprawomocny. Domniemanie niewinności obowiązuje. Tyle że - jak podnoszą komentatorzy - ułaskawienie nie jest uniewinnieniem, a uwolnieniem człowieka od kary ze względów, jakie pod uwagę bierze prezydent. I teraz pytanie, czy ułaskawiony może pełnić funkcje publiczne?
Jaka by nie była odpowiedź na to pytanie, wizerunkowo ta sprawa wygląda niedobrze. Być może przekalkulowano, że z ważnych powodów wizerunek mniej się liczy niż inne kwestie. Tylko że w sytuacji, gdy tych innych kwestii nie można ujawnić, to jednak pozostaje pewien niesmak.
Stało się, jak się stało. Nie mając pełnej wiedzy, trudno wydawać ostateczne sądy. Natomiast nie ma się co łudzić, że ta sprawa zostanie zapomniana. Jeśli ułaskawiony nie wywiąże się idealnie z zadań, które są przed nim stawiane, to na pewno ten temat wróci jak bumerang i uderzy z całym impetem nie tylko w samego zainteresowanego, ale w całą jego formację. Moim zdaniem to kolejny przykład takiej sytuacji, w której sprawdza się idealnie maksyma św. Pawła: "wszystko mogę, ale nie wszystko przynosi mi korzyść".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.