Znicze pamięci, wielkie portrety, róże przykrywające dziury po pociskach...
21 listopada minęły dwa lata od rozpoczęcia wystąpień na Majdanie w Kijowie. Stąd na Placu Niepodległości przez całą sobotę i niedzielę można oglądać wielkie portrety osób, które poniosły śmierć w wyniku starć z siłami wówczas rządzącymi. Trwa też wiec i nawoływanie obecnej władzy do zmian.
- To było straszne. Wiele kościołów zostało otwartych, aby mogli tam spokojnie leżeć ranni. Niestety wiele osób zginęło - wspomina dominikanin o. Stanisław Lityński, który od wielu lat pracuje w Kijowie.
Mieszkańcy Kijowa przez cały weekend licznie przychodzą na Majdan i zapalają symboliczne znicze pamięci i składają kwiaty przy portretach osób zabitych w wyniku starć z oddziałami Janukowycza. - Zginęli bardzo młodzi ludzie - mówi o. Lityński i wskazuje na portret kilkunastoletniego chłopca, który zawieszono na drzewie. Są i nosze, kaski, a nawet drewniane i tekturowe tarcze. Ochraniali się nimi protestujący na Majdanie. Wiele tarcz jest przebitych od pocisków. Przy jednej z lamp, na której bardzo dobrze widać ślady po kulach na Majdanie zawieszono róże. - Ten obraz na długo pozostanie w moim sercu - mówi jeden z polskich turystów, który przyszedł na Majdan.
- Za ofiary demonstracji na Majdanie modliliśmy się dzisiaj w naszym klasztorze. Ja pamiętałem także w czasie Mszy św. niedzielnej, którą odprawiałem dla wspólnoty sióstr z Hiszpanii i Hiszpanów mieszkających w Kijowie - mówi dominikanin.
Przypomnijmy, że demonstracje na Majdanie rozpoczęły się dwa lata temu - 21 listopada 2013 r. kiedy to prezydent Wiktor Janukowycz odłożył podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Potem sytuacja zaczęła się bardzo zaogniać. W lutym 2014 r. oddziały rządowe dokonały szturmu na Majdan, w wyniku którego kilkadziesiąt osób poniosło śmierć.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.