Dziesięcioletni chłopiec i jego 34-letni ojciec zostali ciężko ranni, gdy uczestniczący w prologu Rajdu Dakar samochód wyleciał z drogi i wpadł w grupę kibiców. W wypadku, do którego doszło w regionie Buenos Aires, obrażenia odniosło jeszcze kilkanaście osób.
Rywalizacja została przerwana, a na trasę wyruszyły karetki pogotowia. Dziesięcioro spośród widzów zostało rannych, osiem innych odniosło niegroźne obrażenia - podali organizatorzy w nocy z sobotę na niedzielę.
"Z miejsca wypadku służby ratunkowe organizatora i sił lokalnych ewakuowały cztery osoby, w tym dwie ciężko ranne. Żandarmeria przewiozła do szpitala sześć lżej rannych uczestników wypadku" - precyzuje komunikat.
Okoliczności wypadku są wyjaśniane przez miejscowe służby, a chińska załoga samochodu z numerem startowym 360 - prowadząca auto Guo Meiling i jej pilot Min Liao pozostaje do dyspozycji policji.
Poprzedni tak poważny incydent podczas słynnego rajdu miał miejsce w 2010 roku, kiedy to wypadające z trasy auto potraciło śmiertelnie 28-letnią kobietę.
Po wypadku nie wznowiono już rywalizacji w kategorii samochodów. Wśród 59 załóg, które pokonały trasę bardzo dobre, piąte miejsce zajęli Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Najszybszy był Holender Bernhard Ted Brinke wyprzedzając o trzy sekund słynnego hiszpańskiego kierowcę Carlosa Sainza. Dziesiąte miejsce zajął dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Francuz Sebastien Loeb, 22. miejsce zajął Adam Małysz, a 23. Jakub Przygoński.
Kierowcom, którzy nie mieli szans pokonać 11-kilometrowej trasy prologu, czas zaliczany do klasyfikacji generalnej przyznają organizatorzy.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.