W syryjskim mieście Madaja, oblężonym przez siły rządowe, 16 osób zmarło z głodu, mimo że w połowie stycznia dotarły tam oenzetowskie konwoje z żywnością i lekami - poinformowała organizacja Lekarze bez Granic.
Szacuje ona, że 320 osób w mieście jest niedożywionych, a 33 z nich grozi śmierć. "W Madai wciąż ludzie umierają z głodu" - dodała organizacja.
Niedawno Reuters pisał, że o tym, jak dramatyczna jest sytuacja mieszkańców Madai świadczą horrendalnie wysokie ceny żywności: za jednego suchara trzeba zapłacić 15 USD, a kilogram mleka w proszku kosztuje 313 USD.
W obleganej przez wojska rządowe Madai jest ok. 42 tys. ludzi. W połowie stycznia sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zarzucał stronom konfliktu syryjskiego, a zwłaszcza reżimowi prezydenta Baszara el-Asada, że dopuszczają się "bestialskich aktów". Ban potępił wykorzystywanie głodu jako broni w trwającym prawie pięć lat konflikcie syryjskim.
Madaja jest oblegana od lipca 2015 r. ONZ poinformowała, że pracownicy organizacji humanitarnych, którzy dotarli tam ponad dwa tygodnie temu, słyszeli, że od końca września układane są miny, mające uniemożliwiać ludziom opuszczenie miasta. Wielu ludzi mimo wszystko udaje się na przedmieścia w poszukiwaniu żywności.
Według ONZ ok. 450 tys. ludzi jest uwięzionych w kilkunastu oblężonych miejscowościach w Syrii, w tym na terenach kontrolowanych przez rząd, dżihadystów z Państwa Islamskiego i rebeliantów.
arch.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.