- Szef rządu zadeklarował poparcie dla ustawy wprowadzającej parytety - powiedziała dziennikarzom po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem szefowa PKPP Lewiatan Henryka Bochniarz. Organizatorki Kongresu Kobiet spotkały się w środę z premierem, aby namawiać go do poparcia pokongresowych postulatów: parytetów na listach wyborczych i powołania rzecznika ds. kobiet.
"Pan premier popiera ustawę dotyczącą parytetów, ale wtedy, gdy będzie ona mówiła o 50 proc. Natomiast jeśli miałoby to być tak, jak proponują niektóre partie, czyli nie parytet, ale kwota, np. 30 proc., to pan premier uważa, że nie jest to dobre rozwiązanie" - powiedziała Bochniarz.
Parytet to równy 50 proc. udział reprezentantów obojga płci, np. na liście wyborczej czy w radzie nadzorczej. Kwota to określony procentowo - niekoniecznie równy - udział reprezentantów i reprezentantek każdej z płci w danym gremium.
Bochniarz podkreśliła, że premier jest zwolennikiem parytetu, czyli rozwiązania równościowego, bo kobiet jest w społeczeństwie połowa, więc nie ma żadnego powodu, żeby godzić się na mniejsze kwoty. Jak zaznaczyła b. pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa, Tusk zwrócił uwagę, że gdyby była to kwota - np. 30 proc. - to mogłoby być to upokarzające.
Jak dodała Bochniarz, premier zadeklarował, że niezależnie od tego, jak będą przebiegały prace nad ustawą, PO w wyborach samorządowych wprowadzi swoje wewnętrzne rozwiązania mówiące, że w połowie okręgów pierwsze miejsce na listach wyborczych muszą zajmować kobiety i pierwsze sześć miejsc na każdej liście zajmować będą naprzemiennie kobieta i mężczyzna. "To zobowiązanie, które nas cieszy, ale my idziemy w kierunku projektu obywatelskiego ustawy, który mówi o 50 proc. Rozumiem, że premier będzie go popierał, ale jak powiedział, w PO jest w mniejszości" - podkreśliła.
"Spotkanie było bardzo poważne i konkretne i deklaracje pana premiera odczytujemy pozytywnie" - oceniła Bochniarz.
Jak wyjaśniła Środa, bez dodatkowych mechanizmów wspierających kobiety mają niewielkie szanse na równy udział w życiu politycznym. Podkreśliła, że to rozwiązanie powinno mieć charakter okresowy. "Gdyby czekać, aż przyjdzie to naturalnie, to trzeba jeszcze jakichś 90-100 lat. Wszędzie na świecie, gdzie wprowadzono mechanizmy kwotowe, kobiety weszły do polityki. A pojawienie się kobiet w polityce sprawi, że zmieni się agenda problemów - kwestie socjalne staną się ważniejsze, nie są marginalizowane tak, jak w tej chwili" - przekonywała.
Jej zdaniem kobiety są wychowywane w przeświadczeniu, że się do polityki nie nadają, że polityka jest sprawą mężczyzn, nie mają w tym zakresie kompetencji. "Potrzeba kobietom pewnych ułatwień, ponieważ przez ostatnie kilkaset lat były nieobecne w życiu publicznym. Te ułatwienia wprowadzano dla różnych grup wykluczonych, np. dla czarnych obywateli Ameryki. Polityka afirmatywna prowadzona była przez wiele lat. To dało efekty, mamy czarnego prezydenta USA. Kobiety potrzebują tego wspornika na pewien okres, 2-3 kadencje" - mówiła Środa.
Organizatorki Kongresu poinformowały, że premier nie chciał rozmawiać o powołaniu instytucji rzecznika ds. kobiet, ale - jak mówiły - wyraźnie dał do zrozumienia, że jest przeciw tworzeniu dodatkowych instytucji.
Prof. Eleonora Zielińska, prawniczka z UW, poinformowała, że projekt ustawy dotyczącej parytetów jest już gotowy i w przyszłym tygodniu u Marszałka Sejmu złożone zostaną dokumenty do powołania komitetu, po czym rozpocznie się zbieranie podpisów pod projektem. Wyraziła nadzieję, że jesienią projekt trafi do Sejmu.
Pytana, czy projekt wprowadzający parytety może budzić wątpliwości konstytucyjne, Zielińska przypomniała, że tego typu rozwiązanie jest zgodne ustawodawstwem unijnym dotyczącym wyrównywania szans. "Traktat Lizboński mówi o tym, że musi być zrównoważony udział, promocja równości kobiet i mężczyzn. A to jest właśnie taki akt promocji, nie tylko obrona przed dyskryminacją, ale wychodzenie krok naprzód" - powiedziała. Dała, że kwestia ta była rozstrzygana w wielu krajach UE i podkreśliła, że jej zdaniem wprowadzenie parytetów dla kobiet nie jest sprzeczne z polską konstytucją.
Wprowadzenie parytetów dla kobiet na listach wyborczych i powołanie rzecznika ds. kobiet to najważniejsze postulaty Kongresu Kobiet Polskich, który odbył się w czerwcu w Warszawie. Kongres Kobiet to społeczna inicjatywa zrzeszająca osoby indywidualne, organizacje pozarządowe, przedstawicielki biznesu, polityki, świata nauki, sztuki, samorządów, związków zawodowych, związków pracodawców i wiele innych środowisk. Po kongresie powołano grupę roboczą, która pracuje nad wprowadzeniem w życie pokongresowych postulatów. Organizatorki chciałyby, aby kongres stał się imprezą cykliczną.
Wcześniej - w połowie lipca - organizatorki Kongresu spotkały się z Marszałkiem Sejmu oraz szefami klubów parlamentarnych. Wśród polityków zdania co do mechanizmów wspierania udziału kobiet w życiu publicznym - takich jak kwoty i parytety - są podzielone. W PO prowadzona jest wewnętrzna dyskusja w tej sprawie. Platforma jest też otwarta na pomysł powołania rzecznika praw kobiet. Postulaty uczestniczek kongresu popiera klub Lewicy, którego posłowie pracują nad własnym projektem dotyczącym m.in. powołania rzecznika praw kobiet. Z kolei PSL jest przeciwne parytetom dla kobiet. PiS uważa, że jest to sprawa do dyskusji.
We wtorek organizatorki Kongresu spotkały się z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Jak powiedziała po spotkaniu minister Ewa Junczyk-Ziomecka, prezydent zadeklarował, że jeśli ustawa dot. parytetów trafi na jego biurko, to z pewnością ją podpisze.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.