Im chodzi o politykę i ambicje. Nam chodzi o przetrwanie. Tak mówią ormiańscy mieszkańcy Górskiego Karabachu o swoich wrogach, niepewnych sojusznikach i o sobie samych. Zamrożony od dwóch dekad konflikt na Zakaukaziu wybuchł w najmniej „odpowiednim” momencie.
To jedna z tych sytuacji, w której próba wytłumaczenia, kto z kim, przeciw komu i w sojuszu z kim walczy, jest nie lada wyzwaniem. Dla nas utrudnieniem jest dodatkowo odległość geograficzna: region Górskiego Karabachu, który uważa się za niepodległy kraj (tego uważania nie podziela żadne inne państwo na świecie), to przecież zapomniany nieco świat wciśnięty między Azerbejdżan (którego formalnie jest częścią), Armenię i Iran (od południa). Czyli „gdie ta tam”, jak mawiają czasem w przygranicznych wioskach na określenie wyjątkowo... odległej krainy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Zaapelował też, aby pozostali wierni tradycji polskiego oręża.
"Śmiało można powiedzieć, że pielgrzymujemy. My przedstawiciele władz państwowych (...)".
W kraju w siłę rosną inne, zwaśnione z nimi grupy ekstremistów.
"Nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu"
Tylko czerwcu i lipcu strażacy z tego powodu interweniowali ponad 800 razy.