Misztal i Smuga znów skazani za głośne porwanie

Dwa lata oraz półtora roku więzienia - to prawomocny wyrok wobec b. milicjantów Edwarda Misztala i Janusza Smugi, znów uznanych za winnych głośnego uprowadzenia w 1983 r. z warszawskiego kościoła współpracowników prymasowskiego komitetu pomocy.

W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie, po rozpatrzeniu apelacji obrony, złagodził kary wymierzone przez Sąd Rejonowy, który w 2006 r. skazał ich - odpowiednio - na dwa i pół oraz dwa lata więzienia.

Trwająca od 1994 r. sprawa wróciła do SO po tym, jak w kwietniu br. Sąd Najwyższy uchylił poprzedni prawomocny wyrok z takimi karami. SN uznał wtedy, że SO - któremu zwrócono sprawę - przeoczył m.in., że w SR oskarżonym "przypisano winę nie objętą aktem oskarżenia". W piątek SO wyeliminował z opisu czynu cześć zarzutów z I instancji i dlatego złagodził wyrok. Obrona zapowiada kolejną kasację do SN.

3 maja 1983 r., podczas zajść ulicznych na warszawskiej Starówce, ludzie Misztala wtargnęli na teren klasztoru przy kościele pw. św. Marcina, gdzie mieścił się prymasowski komitet pomocy osobom uwięzionym. Pobili jego pracowników (w tym poetkę Barbarę Sadowską, matkę śmiertelnie pobitego kilka dni później przez MO Grzegorza Przemyka), zdemolowali pomieszczenia i zabrali sześć osób. Bijąc, obrażając i grożąc śmiercią, milicjanci wywieźli porwanych do lasu. Tam ich wieczorem wypuszczano - bez wierzchnich okryć i dokumentów.

Proces ruszył w 1994 r. Misztala oskarżono o to, że na jego bezprawne polecenie milicjanci, którymi kierował Smuga, wywieźli do lasu sześć osób. Podsądni, którym groziło do 10 lat więzienia, nie przyznawali się do zarzutów. Misztal zeznawał, że jego grupa goniąc rozrzucających ulotki, wpadła na jakieś podwórko, gdzie natknęła się na grupę osób "uzbrojonych w łopaty". "Wydałem polecenie, by podjąć walkę" - mówił Misztal. Podkreślał, że wywiezienie zatrzymanych polecił mu milicyjny "sztab"; przypominał, że otrzymał naganę za całą akcję.

Sprawę umorzono w 1995 r. z powodu ustawy z 1989 r. o abolicji. Sąd wyższej instancji zwrócił jednak sprawę I instancji. Od tego czasu proces kilka razy ruszał od nowa, głównie z powodów proceduralnych.

W końcu, w 2006 r., Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał Misztala i Smugę za "bezprawne pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem" na dwa i pół oraz dwa lata więzienia, uznając ich za winnych zbrodni komunistycznej (która nie przedawnia się na ogólnych zasadach). Gdyby nie zastosowana przez sąd obligatoryjna amnestia z 1989 r., kary byłyby dwa razy wyższe.

SR uznał, że działania Misztala i jego grupy były zorganizowaną akcją przeciw opozycjonistom. Sąd przyjął, iż Misztal był jedynie wykonawcą, a nie projektodawcą całej akcji - ze względu na odmowę składania wyjaśnień nie można było ustalić, kto stał za tymi działaniami. W 2007 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił apelacje obrony i utrzymał wyrok.

"To nie była planowana akcja, lecz przypadkowa" - dowodził obrońca Misztala mec. Jerzy Jamka w kasacji do SN. W 2008 r. SN wstrzymał na wniosek obrony wykonanie kary wobec Misztala i Smugi.

Uzasadniając wyrok SN o zwrocie sprawy do SO, sędzia Józef Szewczyk mówił, że SO powinien był przy rozpatrywaniu apelacji obrony dostrzec, że byli oni oskarżeni tylko o "pozbawienie wolności" i to dopiero od czasu doprowadzenia zatrzymanych do czekającej ciężarówki MO. Sędzia podkreślił, że nie zarzucono im bicia i szarpania na terenie kościelnym, o co podejrzewano "szeregowych milicjantów". Według sędziego Szewczyka, sąd rejonowy wyszedł zatem "poza granicę oskarżenia, co SO musi skorygować".

Mocą decyzji SN, SO miał też zbadać, czy Misztal miał świadomość sposobu traktowania zatrzymanych w ciężarówce oraz czy wobec ich wszystkich stosowano "szczególne udręczenie". Zdaniem SN, SO ma też wnikliwie zbadać, czy akcja była zaplanowana odgórnie. Sędzia uzasadniał, że tezie tej przeczą zeznania samych porwanych, którzy mówili, że milicjanci "nie wiedzieli, co z nami zrobić", a także fakt długiego oczekiwania ciężarówki z zatrzymanymi na decyzję, co z nimi zrobić - obie sprawy SO przeoczył.

Mec. Jamka wnosił w piątek, by SO albo uniewinnił oskarżonych, albo zwrócił sprawę sądowi I instancji, by mógł on uwzględnić zalecenia SN. "Nieprawidłowości jest tak dużo, że musi je wyjaśnić sąd rejonowy" - mówił drugi obrońca mec. Tomasz Noga. "Skazała mnie prasa" - oświadczył sądowi sam Misztal.

Prokurator wnosił o utrzymanie wyroku I instancji, bo materiał sprawy jest kompletny.

SO utrzymał wyrok skazujący, uznając że oskarżeni są winni zbrodni komunistycznej. "SR słusznie uznał, że funkcjonariusze bezprawnie pozbawili wolności sześć osób, które potraktowano brutalnie" - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Katarzyna Wróblewska. SO podkreślił, że czyn ten miał "bardzo wysoką szkodliwość społeczną". Ustalenia SR uznano za prawidłowe, bo słusznie dał on wiarę zeznaniom pokrzywdzonych, a nie milicjantów.

"Doszło do przygotowanej i zaplanowanej akcji na terenie kościoła" - oświadczyła sędzia Wróblewska. Dodała zarazem, że nie za to najście skazano podsądnych. Sąd - uwzględniając uwagi SN - wyeliminował bowiem z opisu czynu w wyroku SR zarzuty wobec obu oskarżonych co do akcji w klasztorze, bo "czyn przypisany w wyroku musi być tożsamy z zarzutem aktu oskarżenia". Dlatego wyrok złagodzono.

Sędzia dodała, że są wątpliwości, czy wywiezienie osób było zaplanowane. Przypomniała zarazem, że Misztal przyznawał, iż polecił wywieźć te osoby. Według sądu, nie mógł się on skutecznie zasłaniać rozkazami przełożonych.

"Skandal!" - komentowali wyrok przybyli do sądu dawni podwładni Misztala. Mec. Jamka zapowiedział kolejną kasację do SN. Według niego, sąd nie uwzględnił wszystkich wytycznych SN. "Sąd przyjął, że najście było zaplanowane, co idzie pod prąd tych wytycznych" - powiedział dziennikarzom. Adwokat przyznał, że wyrok go zaskoczył.

Misztal był twórcą i pierwszym szefem milicyjnej brygady antyterrorystycznej. Jego ludzie m.in. "odblokowywali" jesienią 1981 r. strajkującą Wyższą Oficerską Szkołę Pożarniczą w Warszawie, udaremniali porwania samolotów, zatrzymywali działaczy podziemia; ochraniali też Jana Pawła II podczas jego wizyt w Polsce. Po 1992 r. Misztal (jako policyjny emeryt) utworzył firmę ochroniarską, która m.in. ochraniała w Polsce Władimira Żyrinowskiego. Po pierwszym prawomocnym wyroku stracił możliwość kierowania firmą - prawo zakazuje tego osobom karanym.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
dzień
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
wiecej »