Abp Kazimierz Nycz spotka się z przedstawicielkami czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich. Ich najważniejsze postulaty to wprowadzenie parytetów dla kobiet na listach wyborczych i powołanie rzecznika do spraw kobiet.
Organizatorki Kongresu, jeszcze przed końcem roku zamierzają złożyć obywatelski projekt ustawy w tej sprawie a od września rozpoczną zbieranie podpisów. Jednak większość aktywnych katoliczek, z którymi rozmawiała KAI, sceptycznie odnosi się do tego pomysłu.
Ewa Kowalewska, prezes Forum Kobiet Polskich „Kobieta w świecie współczesnym” uważa, że pomysł wprowadzenia jakiegokolwiek parytetu narusza demokrację. Przypomina, że każdy obywatel, który ma czynne i bierne prawo wyborcze może głosować na kogo chce: mężczyznę lub kobietę. Zdaniem Kowalewskiej, jeśli kobieta ma wygrać w wyborach, to dlatego, że będzie lepszą kandydatką a nie dlatego, że wyborcy będą przymuszeni do jej wyboru. Naruszeniem demokracji byłoby – uważa - gdyby tylko ze względu na płeć kobieta zdobyła mandat poselski, mimo że inni kandydaci uzyskaliby więcej głosów. To byłby przeżytek z czasów komunistycznych – dodała.
Przewodnicząca Krajowej Rady Katolików Świeckich Alina Petrowa-Wasilewicz uważa, że parytet obraża kobiety. - Dlaczego z ustawy mają mieć zapewnione przywileje i ułatwienia? Same by sobie nie poradziły? – pyta. Kiedyś były punkty za pochodzenie dla kandydatów na studia, a teraz punkty za bycie kobietą? - dodaje. Jej zdaniem zdolne kobiety poradzą sobie bez parytetów. - Jest tyle Polek, które osiągnęły sukces, mają znaczenie w przestrzeni społecznej, że widać, iż można, jeśli któraś chce. A jeżeli któraś nie chce, to nie trzeba do tego zmuszać. To jest wolny wybór Polek – podkreśla.
Petrowa-Wasilewicz jest zwolenniczką tego, aby kobiety tworzyły własne lobby. - Niepokoi mnie, że w Polsce tylko kobiety z lewicy potrafią tworzyć lobby, choć są maleńką grupą i w zasadzie nikogo nie reprezentują poza sobą – mówi. - Nie reprezentują tych milionów kobiet, które ciężko pracują, które są gorzej opłacane, bo dyskryminacja jeśli chodzi o sprawy płacowe jest faktem, nie mają też dobrego dostępu do służby zdrowia, zwłaszcza na obszarach wiejskich – wylicza szefowa KRKŚ. Jej zdaniem, kobiety powinny zakładać różne stowarzyszenia i na płaszczyźnie społecznej zwracać uwagę na ich problemy. A w polityce płeć jest nieistotna, wystarczy, żeby polityk był mądry i miał szerokie spojrzenie – podkreśla.
Państwo powinno działać na rzecz tworzenia warunków zapewniających możliwość godzenia pracy zawodowej i rodzicielstwa – jeśli taka jest wola i pragnienia rodziców. Warto pomyśleć o rozwiązaniach racjonalnie wspierających te osoby – najczęściej kobiety, które swoją karierę zawodową zawieszają na czas wychowywania dzieci i prowadzenia domu. Państwo powinno rozważyć rozszerzenie ulg przyjaznych rodzinie w systemie podatkowym. Zamiast sejmowego rzecznika ds. kobiet i równości apelujemy o realną prorodzinną politykę państwa! – podkreśla socjolog dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, jedna z sygnatariuszek listu otwartego „Nie chcemy parytetów” a zarazem konsultorka Rady Episkopatu Polski ds. Społecznych.
Zdaniem m.in. dr Fedyszak-Radziejowskiej, wprowadzenie parytetu w radach naukowych jest dla kobiet obraźliwe, bowiem kwestionuje ich możliwości intelektualne i zdolność do zajęcia miejsca w radach bez otrzymania dodatkowych „punktów” o pozamerytorycznym charakterze. Dlatego zdecydowanie sprzeciwia się wprowadzeniu parytetów dotyczących 50 proc. udziału kobiet w parlamencie, rządzie, nauce. - Takie rozwiązanie, zamiast promować kobiety, sugeruje, że nie są one na tyle zdolne i przedsiębiorcze, aby samodzielnie, bez dodatkowego wsparcia osiągać sukces. Jest to de facto niezgodne z Konstytucją RP, według której kobiety i mężczyźni powinni mieć równe prawa a nie identyczną liczbę identycznych krzeseł - podkreśla. Nasze równe prawa w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym oznaczają zarówno prawo do uczestnictwa, jak i do uchylenia się od obecności w różnych rolach społeczno-zawodowych. Równo nie powinno oznaczać przymusowej aktywności zawodowej - zaznacza.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.