Wiatr staje się coraz powszechniejszym źródłem energii na świecie. W Europie niekwestionowanym liderem są Niemcy, w których niektóre landy pokrywają w ten sposób blisko 40 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. W USA przoduje Teksas, który gdyby był osobnym państwem, zajmowałby szóste miejsce na świecie pod względem produkcji energii z siły wiatru.
Według danych The World Wind Energy Association (Światowe Stowarzyszenie Energii Odnawialnej) w 2008 r. największymi producentami energii wiatrowej były Stany Zjednoczone, Niemcy, Hiszpania, Chiny oraz Indie. Polska znalazła się na 19. miejscu na liście, wyprzedzając m.in. Norwegię, Belgię, Czechy i Finlandię. Jak donosi Europejskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, grupujące kraje promujące tę energię w Europie, aż 43 proc. nowych wygenerowanych zdolności produkcyjnych energii pochodziło w 2008 r. w Unii Europejskiej właśnie z sektora energii wiatrowej.
W Europie do największych producentów energii elektrycznej pozyskiwanej z siły wiatru należą Niemcy (drugi po USA pod tym względem kraj na świecie). Według danych Niemieckiego Instytutu Energetyki wiatrowej (DEWI) na koniec 2008 r. w Niemczech było 20301 instalacji produkujących energię wiatrową. Ich łączna moc to 23902 MW.
W niektórych krajach związkowych Niemiec, jak Saksonia-Anhalt, Meklemburgia-Pomorze Przednie i Szlezwik-Holsztyn, udział energii elektrycznej pozyskanej z siły wiatru w ogólnym zużyciu prądu netto sięga 40 proc., w Brandenburgii - ok. 34 proc. W całym kraju odsetek ten wynosi 7,95 proc. Najwięcej prądu z siły wiatru zdolna jest wyprodukować Dolna Saksonia - 6000 MW.
Na dynamiczny rozwój energetyki wiatrowej stawia m.in. Północno-niemiecki Szlezwik-Holsztyn; władze planują, że do 2020 r. wygenerowana przez wiatraki energia elektryczna pokryje całkowite zapotrzebowanie mieszkańców landu na prąd. Z kolei Dolna Saksonia chce w ciągu najbliższych 11 lat zwiększyć produkcję energii wiatrowej do 10000 MW. Niemcy są też jednym z wiodących eksporterów technologii związanych z energetyką wiatrową, a branża ta rozwija się dynamicznie.
Odnawialne źródła energii zyskują w Niemczech na znaczeniu w związku z ambitną polityką walki z ociepleniem klimatu oraz planowanym całkowitym odejściem od energii atomowej.
Z kolei w Belgii z dystansem podchodzi się do zakładanych na lądzie farm wiatrowych, ponieważ niemal każdemu parkowi wiatrowemu muszą towarzyszyć emitujące ogromne ilości CO2 elektrociepłownie. Szanse na rozwój energii wiatrowej daje natomiast Morze Północne. W lipcu otwarto pierwszy w Belgii park sześciu wiatraków morskich C-Power (offshore) usytuowany aż 27 km od wybrzeża.
Wcześniej już inne kraje, takie jak Holandia, Dania, Szwecja i Wielka Brytania, budowały parki turbin wiatrowych na morzu, ale żaden z nich nie znajduje się tak daleko od lądu. W 2013 roku liczba wiatraków w belgijskim projekcie ma osiągnąć 54 (niektóre nawet 46 km od lądu), a cały park wyprodukuje ponad 300 MW energii, równowartość rocznego zużycia 600 tys. gospodarstw belgijskich.
Szacuje się, że dzięki tej inwestycji, udział energii odnawialnej w ogólnej produkcji energii w Belgii wzrośnie w 2011 roku z obecnych 3 do 6 proc. Projekt wsparł pożyczką 300 mln euro Europejski Bank Inwestycyjny.
We Włoszech energia wiatrowa wykorzystywana jest od początku lat 90., a obecnie pokrywa 0,5 proc. zapotrzebowania na energię w tym kraju. Instalacji do jej odbioru jest około 60.
Urządzenia te stawiane są z inicjatywy wielkich firm prywatnych i instytucji publicznych. Zwolennicy tego rodzaju energii zauważają, że to właśnie tym Włochy różnią się od innych krajów europejskich, w których proste instalacje do jej produkcji znajdują się w małych fabryczkach, gospodarstwach rolnych i na terenie domostw.
Najwięcej urządzeń do produkcji energii wiatrowej znajduje się na południu Włoch, przede wszystkim w Apulii, Kampanii, na Sycylii i Sardynii. Tymczasem zauważa się, że w Italii można by produkować znacznie więcej energii wiatrowej, a to dzięki geograficznemu położeniu kraju; wiatr morski mógłby być wykorzystywany w znacznie większym stopniu.
Sprawa energii wiatrowej nie jest przedmiotem szerszych dyskusji we Włoszech. Obecnie największe emocje budzi decyzja rządu Silvio Berlusconiego o powrocie do produkcji energii atomowej.
Z kolei w USA energetyka wiatrowa znacznie przyspieszyła dopiero w ostatniej dekadzie. W 2008 r. energia ta dostarczyła już ponad 1 proc. całej elektryczności w USA, co oznacza wzrost przeszło dziesięciokrotny w porównaniu z 1999 r., kiedy wiatr generował niecałe 0,1 proc. elektryczności. W samym tylko 2006 r. produkcja energii elektrycznej z użyciem turbin wiatrowych wzrosła w USA o 31,8 proc.
Pionierem rozwijania energii wiatrowej była Kalifornia, ale w połowie obecnej dekady wyprzedził ją Teksas, będący dziś liderem w tym zakresie. W 2008 r. działały tam generatory wiatrowe produkujące 7116 MW, co plasowałoby Teksas na szóstym miejscu na świecie, gdyby był on osobnym państwem.
Inne przodujące stany to Iowa i Minnesota na Środkowym Zachodzie, gdzie 7 proc. elektryczności dostarczają generatory wiatrowe, oraz Oregon, Washington i Colorado.
Recesja zahamowała nieco realizację dużych projektów inwestycyjnych w dziedzinie energetyki wiatrowej z powodu trudności ich finansowania. Warunki sprzyjają jednak mniejszym inwestycjom tego rodzaju. Zamawiają je szkoły, farmy i małe firmy.
W uchwalonym przez Kongres pakiecie pobudzenia gospodarki przewidziano m.in. finansowanie ich z tzw. Obligacji na Czystą i Odnawialną Energię (ang. skrót: CREBs - Clean Renewable Energy Bonds) o łącznej wartości 1,6 miliarda dolarów, przeznaczonych na pomoc w realizacji popieranych przez nową administrację projektów w zakresie czystej i odnawialnej energii.
Lobbowaniem na rzecz energetyki wiatrowej zajmuje się American Wind Energy Association. Stowarzyszenie to informuje, że przyczyniło się do opracowania niedawnego raportu przedstawionego przez Ministerstwo Energetyki USA, w którym stwierdzono, że istnieje możliwość, iż do 2030 r. 20 proc. elektryczności w USA będzie dostarczane z generatorów wiatrowych.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.