W latach 1939-1945 zginęło od 5,6 do 5,8 mln polskich obywateli - wynika z najnowszej publikacji Instytutu Pamięci Narodowej, którą IPN przedstawił w środę wraz z ofertą edukacyjną przygotowaną w związku z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej.
"To pierwsze w literaturze naukowej podsumowanie kilkudziesięciu lat badań polskich historyków i demografów nad stratami Polski w okresie II wojny światowej" - powiedział prezes IPN Janusz Kurtyka. Zaznaczył, że publikacja jest obecnie "oficjalnym głosem państwa polskiego".
Publikacja obejmuje ofiary wśród Polaków i Żydów, którzy posiadali polskie obywatelstwo, a także m.in. Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Czechów i Niemców, którzy byli obywatelami polskimi.
W rozmowie z PAP Kurtyka podkreślił, że liczba polskich ofiar śmiertelnych w czasie II wojny światowej, czyli "pomiędzy 5,6 a 5,8 mln osób, jest liczbą naukowo zweryfikowaną". "To stan naszej wiedzy na dzień dzisiejszy, a więc należy zakładać, że ta liczba może się zmieniać w miarę postępu badań, w miarę postępu kwerend, w miarę uszczegóławiania naszych poszukiwań archiwalnych oraz ankiet, które zbieramy w ramach akcji zestawiania polskich strat osobowych w okresie II wojny światowej" - tłumaczył.
Kurtyka podkreślił, że "znaczna większość ofiar przypada na zbrodniczą działalność Niemców". "Represje sowieckie w większym stopniu nastawione były na totalną eksploatację gospodarczą Polaków" - ocenił.
Jego zdaniem, Rosjanie, podobnie jak Niemcy, wielką wagę przykładali do eksterminacji polskich elit. "Obaj okupanci starali się ściąć głowę narodu polskiego, zlikwidować środowiska naturalnych przywódców w skali ogólnopolskiej i lokalnej, zlikwidować polską inteligencję" - powiedział Kurtyka i dodał, że symbolami tych działań była niemiecka operacja AB i sowiecka zbrodnia katyńska.
Prezes IPN zwrócił uwagę, że "skala represji, jakim poddany był naród polski w czasie II wojny światowej, obejmuje o wiele szerszą problematykę niż tylko straty śmiertelne". "W książce zestawiony jest cały katalog przerażających represji wobec narodu, które nie zawsze prowadziły do śmierci, ale mogły prowadzić do kalectwa, do dramatów rodzinnych, do utraty majątku, deportacji" - mówił.
W jego opinii, dotychczasowa liczba 6 mln ofiar, którą po wojnie ustalił Jakub Berman, została wyznaczona arbitralnie. "Nawet jeśli ta liczba z grubsza się potwierdzi, to i tak jej naukowe ustalenie jest jednym z podstawowych obowiązków państwa polskiego" - powiedział Kurtyka. Podkreślił, że obecna publikacja IPN oparta jest na całkowicie innych założeniach metodologicznych niż te, na których opierał się Berman.
Jakub Berman był współtwórcą podstaw państwa komunistycznego w Polsce, współodpowiedzialnym za zbrodnie komunistyczne okresu stalinowskiego. 17 grudnia 1946 r. szef Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów Jerzy Osiecki przedstawił mu trudności statystyków i demografów dotyczące ustalenia liczby polskich obywateli zabitych podczas wojny. Berman, pełniący wówczas funkcję podsekretarza stanu w Prezydium Rady Ministrów, zadecydował, że liczba ofiar II wojny światowej wynosi 6 mln 28 tys.
"Berman polecił wpisać liczbę nieco ponad sześciu milionów zamordowanych obywateli polskich, żeby potwierdzić lukę ludnościową. Po prostu z bardzo przybliżonych szacunków okazało się wówczas, że w Polsce brakuje około sześciu milionów ludzi" - tłumaczył Kurtyka. Zaznaczył, że "w ten sposób Berman przypisywał Niemcom setki tysięcy nieobecnych, którzy tak naprawdę wywiezieni byli do łagrów lub byli przetrzymywali na terenie Związku Sowieckiego".
Jak powiedział dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN Łukasz Kamiński, "to jest publikacja spóźniona o mniej więcej 50 lat". "Tego typu badania w demokratycznych państwach europejskich zakończyły się w połowie lat 50." - mówił Kamiński.
Książka, która nosi tytuł "Polska 1939-1945. Straty osobowe i ofiary represji pod dwiema okupacjami", powstała pod redakcją prof. Wojciecha Materskiego i prof. Tomasza Szaroty.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.