W kurii biskupiej, a nie w sądzie, będzie przesłuchany jako świadek w procesie dotyczącym afery finansowej w kościelnym wydawnictwie Stella Maris, b. metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski.
"Przesądziła o tym opinia biegłego lekarza sądowego, który uznał, że przesłuchiwanie abp. Gocłowskiego w sądzie może negatywnie wpłynąć na stan jego zdrowia. Duchowny cierpi bowiem na dolegliwości kardiologiczne. W związku z tym, biegły lekarz sądowy ocenił, że wskazane jest przesłuchanie arcybiskupa w miejscu jego zamieszkania" - powiedział PAP prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku Wojciech Andruszkiewicz.
Termin przesłuchania hierarchy wyznaczono na 7 września.
Abp Gocłowski był już wzywany na świadka przez sąd w maju tego roku. Nie stawił się jednak na rozprawie. Przedstawił natomiast zaświadczenie lekarskie, stwierdzające, że w przypadku osobistego stawiennictwa w sądzie, z przyczyn kardiologiczno-neurologicznych zachodzi u niego ryzyko pogorszenia stanu zdrowia. Sąd uznał w tej sytuacji, że przed rozprawą we wrześniu biegły lekarz sądowy musi wydać nową i aktualną opinię o stanie zdrowia arcybiskupa.
Dwóch głównych oskarżonych w procesie Stella Maris to 60-letni b. kapelan abp. Gocłowskiego i jego pełnomocnik w Stella Maris, ks. Z.B. (sąd pozwolił jedynie na podawanie inicjałów oskarżonych) oraz 45-letni b. dyrektor wydawnictwa, syn znanego trójmiejskiego adwokata T.W. Na ławie oskarżonych zasiada też m.in. współwłaściciel dwóch firm konsultingowych z Gdyni J.B., który w latach PRL był pracownikiem cenzury.
Wszyscy odpowiadają przed sądem za współudział w przywłaszczeniu mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych. Grozi im do 10 lat więzienia.
Według prokuratury, afera Stella Maris polegała na tym, że firmy konsultingowe J.B. i jego oskarżonego wspólnika K.K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei kościelnemu wydawnictwu. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane.
Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi B. i K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później, po odjęciu kilku procent, do Stella Maris. Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami.
Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Transfery pieniędzy miały miejsce w latach 1997-2001.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.