Urzędy skarbowe od wtorku rozpoczęły sprawdzanie sklepów z tzw. dopalaczami. Kontrolerzy chcą sprawdzić czy sprzedaż tych towarów jest legalna, a także czy płacone są podatki od takiej działalności - poinformowała we wtorek PAP rzecznik prasowy resortu finansów Magdalena Kobos.
Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków. Znowelizowana w tym roku ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii zakazuje sprzedaży wielu takich substancji. Dopalacze jednak nie zniknęły z rynku, gdyż producenci zmieniają ich skład, tak by nie było w nich zakazanych substancji. Ministerstwo Zdrowia zapowiada, że nadal będzie walczyć o zlikwidowanie handlu tymi środkami.
Kobos podkreśliła, że zakazywanie handlu dopalaczami nie leży w kompetencji resortu finansów, ale może on sprawdzić czy handlujący wywiązują się ze zobowiązań podatkowych.
Jak zaznaczyła rzeczniczka, podobne kontrole były już przeprowadzone w styczniu tego roku. Skontrolowano wtedy ok. 40 placówek z dopalaczami w całym kraju. Okazało się, że punkty sprzedaży nie uregulowały podatków na kwotę około 1 mln zł. Nieprawidłowości dotyczyły nieewidencjonowania sprzedaży tj. nie "wbijano" na kasę sprzedaży dopalaczy - kwota tych nieprawidłowości - to ok. 132 tys. zł. Zaniżony został ponadto należny podatek VAT na kwotę 690 tys. zł.
"Od ostatnich kontroli obserwujemy dynamiczny rozwój branży handlującej tzw. dopalaczami. Ze względu na przedmiot działalności jest to tzw. branża podwyższonego ryzyka i w związku z tym czujemy się zobowiązani do sprawdzania, czy działalność jest prowadzona zgodnie z przepisami" - powiedziała Kobos.
Rzeczniczka powołała się na niedawne doniesienia mediów, które sugerują, że handlujący wprowadzają w błąd wynajmujących im lokale, bo nie informują ich o charakterze prowadzonej działalności, "co może nasuwać podejrzenia, że podobna taktyka jest podejmowana również w innych obszarach (np. podatkowych)".
Kontrola ma objąć ok. 115 punktów sprzedaży dopalaczy. Kontrolerzy skarbowi sprawdzą zgodność prowadzonej ewidencji towarów z asortymentem znajdującym się w sklepach. Do współpracy zostali zaproszeni także celnicy, którzy będą badać legalność pochodzenia towaru. Kobos zaznaczyła, że jeżeli zostanie stwierdzone jakieś inne nieprawidłowości, których kontrola jest w kompetencjach innych instytucji np. inspekcji handlowej czy sanepidu, informacje takie są przekazywane.
Według Kobos, obecna kontrola będzie polegała m.in. na sprawdzeniu w "naturze" towaru w sklepie, dlatego placówki handlujące dopalaczmi mogą być przez kilka dni zamknięte. Kontrolującym mają też towarzyszyć przedstawiciele służb (policji lub straży miejskiej), którzy będą legitymować klientów sklepów sprawdzając czy dopalacze nie trafiają w ręce niepełnoletnich.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.