Jeżeli papież sprawi, że choćby na czas jego obecności w Polsce przeniesiemy naszą uwagę z rzeczy generujących złe emocje czy podziały na to, co się naprawdę w życiu liczy, będę szczęśliwy - mówi PAP publicysta katolicki Marek Zając.
PAP zapytała publicystę o to, czego można się spodziewać po wizycie Franciszka w Polsce i Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, a wcześniej podczas tygodnia w diecezjach. Zając mówił o swoich nadziejach - na choćby chwilowe "rozrzedzenie gęstej od polityki atmosfery w Polsce" oraz na ożywczy impuls dla Kościoła lokalnego, ożywienie we wspólnotach parafialnych.
"Istniejąca w Polsce, także w środowiskach konserwatywnych, krytyka pod adresem papieża często nie wynika z przesłanek religijnych czy intelektualnych, ale ściśle politycznych. Bardzo bym chciał, byśmy choć przez ten krótki czas obecności Franciszka mogli odetchnąć wreszcie odpolitycznionym powietrzem; by ta gęsta i duszna atmosfera trochę się rozrzedziła. Papież powie nam, że są w życiu ważniejsze rzeczy niż te, którymi emocjonujemy się na co dzień, oglądając telewizję czy dyskutując na portalach społecznościowych" - powiedział Zając.
"Papież nas nie zmieni w aniołów. To nie będzie tak, że nagle losy Polski zmienią się o 180 stopni i będziemy mieli przed sobą świetlaną przyszłość, a politycy będą tylko szukać konsensusu, ale takie momenty są bardzo ważne. Jeżeli sprawi, że przeniesiemy naszą uwagę z rzeczy generujących złe emocje i podziały, często drugorzędnych - na to, co się naprawdę w naszym życiu liczy, choćby tylko na czas obecności Franciszka w naszym kraju, to ja już będę szczęśliwy" - podkreślił.
Pytany o wpływ ŚDM na Kościół lokalny, publicysta powiedział, że w statystykach Polska wygląda nieźle. "40 proc. ludzi regularnie uczęszczających, co niedziela do Kościoła i dwukrotny wzrost - od początku lat 80. XX wieku - osób przyjmujących komunię świętą, oscylujący dziś w okolicach kilkunastu procent, to na tle innych europejskich krajów musi robić wrażenie. Można to także interpretować jako pozytywny sygnał, że ci pozostający w Kościele w większym stopniu wierzą świadomie" - wyjaśnił.
Jednak - jak dodał - widać niepokojącą tendencję: postępującą, zwłaszcza wśród młodych, laicyzację. "To problem Kościoła i jego największe wyzwanie na najbliższe lata. Kościół jest obecny w życiu Polaków ze względu na tradycje, obyczaje, wychowanie czy edukację, ale w coraz mniejszym stopniu ma wpływ na ich życiowe decyzje. Obserwujemy skokowy wzrost tych, którzy mówią, że wierzą, jednak na własny sposób" - mówił Zając.
Według niego, w tym kontekście Światowe Dni Młodzieży mogą okazać się ożywczym impulsem. "ŚDM są wielkim świętem, celebracją wiary radosnej i zaangażowanej, która wynika ze świadomie podejmowanych decyzji. Wtedy zaczyna się ona też przekładać na naszą codzienność - na to, jak żyjemy i co robimy. A po drugie - człowiek, który świadomie wybrał wiarę, w sposób niedemonstracyjny i nienachalny staje się ewangelizatorem. Przez przykład własnego życia zaczyna pociągać innych" - powiedział.
"Mówiąc o ożywczym impulsie, mam na myśli to, że po ŚDM w Polsce będzie mniej wiary wynikającej z przyzwyczajenia czy tradycji, a więcej ze świadomego wyboru i osobistego zaangażowania" - sprecyzował Zając.
Pytany o to, jaki wpływ mogą mieć ŚDM na wspólnoty parafialne, publicysta wskazał na poprzedzające spotkanie w Krakowie dni w diecezjach. "Zanim młodzi spotkają się z papieżem, mieszkają w poszczególnych diecezjach. Parafie przygotowują się do ich przyjęcia - trzeba udzielić gościny i wspólnie coś dla przybywających zorganizować. Mam nadzieję, że dzięki ŚDM ta wspólnotowość nabierze nowego wymiaru, że ludzie poczują się za swoją parafię współodpowiedzialni" - powiedział rozmówca PAP.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.