Mieć zasady to jedno. Mieć mądre zasady, to coś innego.
Polska wchodzi z impetem w Światowe Dni Młodzieży. Póki co wszystko rozgrywać się będzie w diecezjach i parafiach, więc będzie trudne do (medialnego) ogarnięcia. Dopiero od przyszłego wtorku, a jeszcze bardziej od środy, kiedy przyjedzie papież, wszystko skoncentruje się na Krakowie. Póki co przeglądam orędzia Jana Pawła II na kolejne ŚDMy.... I cóż... Odkrywam w nich świeżość tych dawnych wiosen, które mnie przez lata kształtowały. Pewnie ten czy ów w tym momencie stwierdzi, że odgrzebywanie przeszłości jest bez sensu, że trzeba się skoncentrować na tym, czego dziś uczy Franciszek. Racja, pewnie tak trzeba. Ale ja lubię wracać do źródeł. Lepiej mi się wtedy patrzy na codzienność...
Piszę o tym powrocie do źródeł nie bez powodu. Czytelnicy pewnie zauważyli, że dość często pojawiają się w naszym portalu informacje o wypowiedziach przedstawicieli Watykanu na forum ONZ. Ostatnio abp Bernardito Auza – stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku – uczestniczył w debacie poświęconej prawom człowieka. Zwrócił tam między innymi na problem „nowych praw człowieka” – aborcji, eutanazji czy tzw. małżeństw homoseksualnych – które autentycznym prawom człowieka wręcz zaprzeczają. Rozumiem, że nie mając punktu odniesienia w postaci Bożych przykazań nie jest tak łatwo połapać się, gdzie kończy się korzystanie z wolności, a zaczyna narzucanie swojego chciejstwa innym. Ale nie zauważyć, że dwa pierwsze z nich godzą w podstawowe prawo do życia? I nie widzieć różnicy między małżeństwem, które daje początek nowemu życiu i dlatego cieszącym się specjalnymi przywilejami, a związkiem z natury niepłodnym?
Widać tak można. Zresztą, co tu dużo mówić: w deklaracjach wyrażając szacunek dla praw człowieka można przeć do wojny, która wielu pozbawi ich podstawowych praw. W ostatnich latach takich przykładów mamy aż za wiele. Co się dziwić, że i w innych sprawach to, co po krwawej II wojnie dla dobra wszystkich ustalili nasi dziadowie, dziś jest cynicznie wykorzystywane dla narzucenia innym własnej woli?
Daleki jednak byłbym od ustalania nowego „przykazania”: nie narzucaj. Zbyt dobrze wiem, jak opacznie bywa rozumiane prawo człowieka czy nawet całych narodów do wolności. „Nie narzucaj” mi, nam, ale ty musisz się dostosować, bo przecież ja, my mamy prawo. Tak robi młodzieniec słuchający muzyki na cały regulator i – aż śmieszne – przywódcy państw zażarcie broniący swoich żywotnych interesów poza granicami własnego kraju. Nie, „nie narzucaj” byłoby stanowczo nierozsądną zasadą...
To jak dojść w tej kwestii do porozumienia? Wystarczyłoby przyjąć uczciwie za ogólnie obowiązującą zasadę Jezusa: „wszystko co byście chcieli, by ludzie wam czynili, i wy im czyńcie”. W większości sytuacji daje jasną odpowiedź na pytanie, co jest dobre, a co złe. W tych bardziej zagmatwanych wystarczy trochę zastanowienia. Ale nie łudzę się, że dzisiejszy świat łatwo ją przyjmie.
A ŚDM? Myślę, że jest właśnie taką szansą powrotu do źródła, do odkrycia i promowania tej podstawowej zasady. Gościnność, życzliwość, dobre słowo... To przecież to, czego oczekujemy od innych. Świat po tym wydarzeniu pewnie się jakoś radykalnie nie zmieni, ale będzie w nim pewnie tych parę kropel dobra więcej. Kto wie, może dzięki nim uda się go ocalić?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.