Ostatnie dni obfitują w wydarzenia budzące wielkie emocje. Można w zamieszaniu nie zauważyć tego, co ważne.
Poniedziałkowy #czarnyprotest i jego skala wywołał już wiele komentarzy. Szczerze powiedziawszy: nie rozumiem zdziwienia. Projekt ustawy firmowany przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji" krytykowany był od wiosny, jeszcze na etapie zbierania podpisów: za brak precyzji który stwarzał, przynajmniej potencjalnie, ryzyko dla kobiet, za wprowadzenie zapisu o nieumyślnym spowodowaniu śmierci dziecka, potencjalnie traumatycznym dla kobiet, które poroniły i za wprowadzenie odpowiedzialności karnej kobiet za aborcję. W tej ostatniej kwestii - już w kwietniu - negatywnie wypowiedzieli się także biskupi. Mimo zastrzeżeń projekt zebrał wymaganą liczbę podpisów i został złożony.
Jest rzeczą oczywistą, że wszelkie usterki projektu to woda na młyn środowisk lewicowych i dążących do liberalizacji prawa aborcyjnego. Każda zostanie wykorzystana i szeroko rozdmuchana. Naprawdę kogoś dziwi, że zasiany wiatr, bez wątpienia po drodze wzmocniony, spowodował burzę?
Nie pomogło tu pojawienie się pod koniec ubiegłego tygodnia informacji o złożonym do Sejmu w połowie września projekcie ustawy firmowanym przez Polską Federację Ruchów Obrony Życia. Projekt ów znosi wprawdzie karalność kobiet, ale dla odmiany zakazuje wytwarzania, wprowadzania do obrotu, reklamowania, zbywania lub nieodpłatnego udostępniania środków o działaniu poronnym lub antynidacyjnym. "Antynidacyjny" to utrudniający zagnieżdżenie zarodka, na przykład w wyniku zmian w błonie śluzowej macicy. W tej kategorii mieści się cała stosowana współcześnie antykoncepcja hormonalna. Żeby było "śmieszniej", nie ma wyjątku pozwalającego na stosowanie tych środków w celach leczniczych.
Nie mam wątpliwości, że środki utrudniające zagnieżdżenie de facto mogą spowodować śmierć zarodka. Nie mam wątpliwości, że nie należy ich stosować, a jeśli istnieje konieczność medyczna, trzeba powstrzymać się od współżycia. Ale wiem też, że wprowadzenie zakazu antykoncepcji hormonalnej nie ma żadnej akceptacji w społeczeństwie. Nie można zaczynać od prawnego zakazu, trzeba najpierw ludzi przekonać. I może lepiej nie podkładać pod samego siebie kolejnej bomby z opóźnionym zapłonem w postaci zakazu sprzedaży leków (!).
To, co dzieje się w kwestii ochrony życia zaczyna przypominać wyścig na radykalizm z klapkami na oczach. Niestety, jego skutkiem są dramatycznie spadające szanse na zwiększenie ochrony życia na przykład w przypadkach takich jak zespół Downa. A takich aborcji wykonuje się dziś najwięcej.
Tyle w kwestiach emocjonujących. Koniecznie trzeba jeszcze napisać o ważnych. W kwietniu polscy biskupi postulowali utworzenie korytarzy humanitarnych, pozwalających na cywilizowane sprowadzenie z obozów dla uchodźców ludzi najbardziej potrzebujących pomocy. Takie korytarze działają we Włoszech, z oczywistych powodów wymagają jednak współpracy z państwem. Co zdarzyło się od tego czasu? Caritas podjął działania, zebrał wszelkie informacje, sprawa utknęła jednak na poziomie ministerstw spraw zagranicznych oraz wewnętrznych, które argumentują, że na razie nie są w stanie sprostać temu wyzwaniu. Czekamy na odpowiedź ministerstw - mówił abp Gądecki. Innymi słowy: korytarze humanitarne z punktu widzenia Kościoła to projekt zawieszony, oczekujący.
Nie znaczy to jednak, że nie robi się nic. Skoro nie możemy pomagać w Polsce, pomagajmy tam, gdzie możemy. Wczoraj ruszył zapowiadany od kilku dni projekt "Rodzina rodzinie". Ciekawy, bo wspiera się nie organizację, ale konkretne rodziny, ludzi znanych z imienia i nazwiska, mających bardzo konkretne potrzeby związane - na przykład - z leczeniem czy opłaceniem nauki szkolnej dziecka. Wspierać można indywidualnie lub zbiorowo (może to zrobić wspólnota lub parafia). Taką opiekę zadeklarował już abp Gądecki, to symboliczny gest. Warto zajrzeć na stronę rodzinarodzinie.caritas.pl
Ważne jest także to, że projekt ten nie jest anonimowy. My wiemy, komu pomagamy, ludzie w obozach wiedzą, że komuś zależy konkretnie na nich, ktoś o nich wie i pamięta. Nie trzeba chyba dodawać, jak ważne jest takie poczucie i ile daje siły nawet w najdramatyczniejszych sytuacjach życiowych. To ważniejsze niż pieniądze, choć bez nich się nie da.
Warto wśród spraw gorących nie przegapić okazji do czynienia dobra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.