Pięciu górników leczonych po wrześniowej katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk" w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich wypisano do domów. W placówce tej nadal pozostaje 17 ciężej poparzonych w tym wypadku pacjentów.
Dyrektor placówki Mariusz Nowak powiedział w piątek PAP, że jeden z hospitalizowanych leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. "Jest z nim kontakt, jest przytomny, ale jest zaintubowany, bo nie może oddychać samodzielnie" - powiedział dyrektor.
Stan pozostałych 16 górników lekarze oceniają jako "dobry i stabilny". "Idzie ku dobremu" - powiedział dr Nowak i dodał, że jeśli nie dojdzie do komplikacji, można z optymizmem patrzeć na dalszy proces leczenia. Wszystkich pacjentów czeka jednak długotrwała rehabilitacja.
Możliwość szybkiego powrotu do domu części leczonych w CLO przedstawiciele szpitala zapowiadali już kilka tygodni temu. Górnicy ci już wtedy wychodzili na spacery, lekarze mówili o przepisaniu ich z oddziałów na szpitalną rehabilitację.
Górnicy trafili do siemianowickiego szpitala z oparzeniami m.in. dróg oddechowych, co jest najtrudniejszym elementem leczenia ciężkich oparzeń. W nieco lepszym stanie pod tym względem są ci, którzy na początkowym etapie leczenia mogli zostać poddani terapii w komorach hiperbarycznych.
Innym problemem są zwalczane antybiotykami infekcje ran - naturalne, zdaniem specjalistów, następstwo tak dużych urazów. Rehabilitację oparzeń prowadzi się wykonując m.in. specjalne opatrunki, uciski, ćwiczenia, uwalniając tworzące się podczas leczenia zrosty, aby gojenie ran i tworzenie się blizn nie powodowało ograniczeń u pacjentów.
W ostatnich dniach media donosiły o kłopotach finansowych CLO. Jak powiedział Nowak, te problemy powtarzają się co roku i nie należy ich wiązać bezpośrednio z katastrofą w kopalni "Wujek-Śląsk", choć - jak przyznał - leczenie poszkodowanych w niej górników wiąże się z dodatkowym obciążeniem finansowym dla placówki.
Dyrektor dodał, że na razie nie jest w stanie oszacować kosztów leczenia samych poszkodowanych we wrześniowej katastrofie. Są one bardzo zróżnicowane i mogą wynieść w przypadku niektórych hospitalizowanych 200 tys. zł lub nawet więcej. "Dopiero w listopadzie będę mógł powiedzieć, czy mi to rozliczą czy nie. Będzie to indywidualne rozliczenie każdego górnika" - zaznaczył Nowak.
Dyrektor stanowczo nie zgadza się z zarzutami niektórych przedstawicieli NFZ, że placówka źle reguluje przyjęcia pacjentów i stąd jej problemy. "Musimy realizować planowe przyjęcia, poza tym dodatkowo są stany nagłe i musimy przyjąć także takich pacjentów. Stąd biorą się nadwykonania (...) Nie mogę odmówić oparzonemu i powiedzieć mu, by poczekał jeszcze miesiąc" - podkreślił dyrektor CLO.
Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Z wyjątkiem pacjentów leczonych w siemianowickiej "oparzeniówce", wszyscy pozostali poszkodowani zostali już wypisani do domów. Przyczyny katastrofy badają specjalna komisja i prokuratura.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.