Co najmniej 8 osób trafiło do szpitala, jedna w stanie krytycznym.
Alarm z powodu uzbrojonego napastnika przebywającego w kampusie uniwersyteckim w mieście Columbus w Ohio na wschodzie USA ogłosiły w poniedziałek miejscowe władze. Został on odwołany, a telewizja NBC podała, że napastnika zabito. Osiem osób zostało rannych.
Według telewizji NBC, siedem hospitalizowanych osób jest w stanie stabilnym; jedna - w stanie poważnym. Telewizja podała, że część poszkodowanych ma rany kłute zadane najpewniej dużym nożem.
"Odwołujemy polecenie ukrycia się. Kampus jest już zabezpieczony" - podały na Twitterze służby reagowania kryzysowego uniwersytetu stanowego Ohio. Dodano, że wszystkie poniedziałkowe zajęcia zostały odwołane.
Alarm ogłoszono tuż przed godz. 10 czasu lokalnego. Na miejsce przyjechały liczne radiowozy i pojazdy straży pożarnej. Nie było informacji o wybuchu paniki w kampusie. Z doniesień na Twitterze wynika, że studenci zastosowali się do poleceń władz, np. barykadując się w salach uczelni.
Uniwersytet stanowy Ohio należy do największych uczelni w USA; w kampusie głównym w Columbus studiuje blisko 60 tys. studentów.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.