Wojna skończyła się ponad 70 lat temu. Minęły trzy pokolenia. Do dziś nie rozplątaliśmy łańcucha krzywd.
Jak opowiadać o wojnie? To pytanie nie bez znaczenia. W Polsce czy Europie Zachodniej kolejne pokolenia wychowują się w pokoju. Dzisiejszej młodzieży nie opowiedzą o wojnie nawet dziadkowie: urodzili się później. Doświadczenie, tak żywe w XX w., zanikło.
Mamy opowieści. O wojnie można opowiadać na wiele sposobów. Nie, nie chodzi mi przede wszystkim o punkt widzenia tego czy innego narodu. Najważniejsze jest to, co opowiadamy i po co to robimy.
Najczęstsza narracja wygląda tak: mamy zbrodniczych agresorów i niewinne ofiary. Mamy ludzkie potwory i bohaterów. Mamy bitwy: zwycięskie bądź przegrane, mamy przelaną krew. Mamy dumę i gniew, a w młodych ludziach rodzi się poczucie, że wojna to przede wszystkim okazja do bohaterstwa lub męczeństwa. Rodzaj ekstremalnego wyzwania, które pozwala sprawdzić, kim naprawdę jestem. Przy takiej narracji wojna może pociągać. Ekstremalne wyzwania i sprawdzanie własnych granic to zjawisko modne. A cena? Cóż, abstrakcja...
Dlatego za bardzo cenną uważam opowieść o wojnie, jaką przygotowało Muzeum II Wojny Światowej. Wystawa zrobiona jest z perspektywy człowieka. Mężczyzny i kobiety, dorosłego, starca i dziecka. Tego, który pójdzie walczyć i tego, który będzie się zmagał z codziennością, tego, który zginie w nalotach i tego, który umrze z głodu gdzieś w oblężonym mieście. Tego, który zostanie zmuszony do przymusowej pracy i tego, który zostanie zamordowany. Tego, który będzie musiał wziąć odpowiedzialność za życie innych i udźwignie ją albo nie. Tego, dla którego decyzja o pozostaniu przyzwoitym będzie oznaczała wybór heroizmu.
Ważne jest też, jak odpowiadamy na pytanie o przyczyny wojny. Optyka odpowiedzialności jednego zbrodniarza albo grupy zbrodniarzy jest bardzo wygodna. Pozwala nie zastanawiać się, co dało mu siłę przebicia i dlaczego zbrodnicze pomysły "chwyciły". Pozwala nie zastanawiać się nad tym, czy aby w naszym świecie nie pojawiają się podobne mechanizmy. Pozwala być ślepym na zagrożenie. Aż do kolejnej wojny. Aż do doświadczenia, że to wcale nie jest ekstremalna zabawa, z której człowiek wychodzi nieskalany, taki jak był, tylko z tytułem bohatera.
Na wojnie naprawdę nikt nie wygrywa. I nie chodzi tylko o zniszczenia, o śmierć ludzi, o konsekwencje ciągnące się przez dziesięciolecia. Chodzi także o to, co połamało się w ludziach zmuszonych do skrajnych wyborów. Ludziach, którzy widzieli śmierć, którzy zabijali, którzy nie umieją już uwierzyć drugiemu człowiekowi, którzy nie potrafią pokonać nienawiści.
Chodzi o łańcuch krzywd, które prowokują do zemsty, generując kolejne krzywdy. Łańcuch, który będą rozplątywać kolejne pokolenia, próbując (albo i nie) żyć razem mimo wszystko. Wojna skończyła się ponad 70 lat temu. Minęły trzy pokolenia. Do dziś nie rozplątaliśmy łańcucha krzywd. Do dziś próbujemy się pojednać. Do dziś jest wielu takich, którzy nie potrafią lub nie chcą przebaczyć.
Jeśli o tym zapomnimy, zafundujemy kolejną wojnę naszym dzieciom i wnukom. Nie, to nie są puste słowa. Wystarczy się rozejrzeć po świecie. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się wokół sytuacji w Syrii. A przecież Syria to niejedyne miejsce konfliktu.
Bardzo bym chciała, by pamięć o wojnie nie służyła mniej lub bardziej doraźnym interesom politycznym, ale budowała pokój. Pokój jest możliwy, jeśli będzie naszym priorytetem.
Jeśli jest możliwy, jest także obowiązkiem. To nie moje słowa, tylko Jana Pawła II. On wojny doświadczył...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.