Andrzej Czuma (PO) pozostanie szefem komisji śledczej ds. nacisków. Podczas wtorkowego posiedzenia komisji wniosek Krzysztofa Matyjaszczyka (Lewica) o odwołanie Czumy nie uzyskał większości.
Za odwołaniem b. ministra sprawiedliwości głosowali posłowie PiS - Marzena Wróbel i Arkadiusz Mularczyk, oraz Matyjaszczyk; przeciw byli: Robert Węgrzyn i Krzysztof Brejza z PO oraz Leszek Deptuła z PSL.
Matyjaszczyk zgłaszając na poprzednim posiedzeniu wniosek o odwołanie Czumy, uzasadniał, że pełniąc obowiązki prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości nadzorował on prace wszystkich prokuratorów w kraju, w tym tych, którzy zajmowali się sprawami badanymi przez komisję.
W ocenie opozycyjnych posłów z komisji to, iż Czuma pozostanie jej szefem spowoduje wątpliwości co do wiarygodności końcowego raportu komisji i ważności jej ustaleń. Według Czumy nie było powodów, aby stracił funkcję.
"Pracujemy dalej, bo nie ma innego wyjścia. U posłów PO i PSL zwyciężyła solidarność koalicyjna nad postanowieniem prawa. Będą wątpliwości, jeżeli chodzi o prace komisji i o raport komisji. Komisja ucierpi, ponieważ będzie w niej zasiadać osoba, która nie powinna tego robić" - powiedział PAP po głosowaniu nad wykluczeniem Czumy Matyjaszczyk.
Z tymi argumentami nie zgadza się Czuma. "Praca szczęśliwie dobiegnie do końca. Posłowie PiS i Lewicy nie mają powodów do obaw" - zapewnił w rozmowie z dziennikarzami szef komisji.
Posłowie opozycji przed głosowaniem pytali o opinie sejmowych prawników dotyczące uczestnictwa Czumy w pracach komisji, których przedstawienie zapowiadał szef komisji.
Czuma przyznał, że poradził się nie sejmowych prawników, ale innych ekspertów. "To była moja decyzja. Mam możliwość doboru prawników" - mówił. Podkreślił, że "owocem ekspertyz" jest oświadczenie, które dotarło do biur poselskich członków komisji.
W oświadczeniu tym Czuma napisał m.in., że wniosek o jego wyłączenie ze składu komisji jest "bezzasadny". "W żadnym z będących w zainteresowaniu komisji śledczej postępowań karnych nie wydawałem żadnych dyspozycji, nie uczestniczyłem w naradach ani nie odbierałem referatów od prokuratorów" - podkreślił.
Mularczyk zasugerował, że na ostatnim posiedzeniu wniosek Matyjaszczyka nie był głosowany, ponieważ nie było wówczas jednego z posłów PO (Stanisława Chmielewskiego, który objął funkcję wiceministra sprawiedliwości).
"Zwołaliście państwo komisję, gdy nie ma opinii dwóch wytrawnych prawników, ale jest trzeci poseł Platformy. Możecie przegłosować partie opozycyjne. Jak mniemam, to było powodem oddalenia wniosku o głosowanie" - podkreślił.
Według Mularczyka, Czuma "trzyma się stołka, 1200 zł, w sposób żenujący". "Istnieje pytanie o wiarygodność pana Czumy" - dodał.
Matyjaszczyk przed głosowaniem ws. Czumy złożył wniosek, aby sejmowi prawnicy - jeżeli nie ma ich opinii prawnych na piśmie - wypowiedzieli się na posiedzeniu. Wniosek został odrzucony. Matyjaszczyk w związku z tym zadał pytanie ekspertom komisji o zasadność argumentów, które zawarł w swoim wniosku.
Eksperci zastanawiali się, czy Czuma jako prokurator generalny był stroną postępowań, które bada komisja. "Jest on przełożonym wszystkich prokuratorów. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby z formalnego punktu widzenia nie był stroną. Moim zdaniem tą stroną jest" - powiedział Andrzej Jóźwiak.
"Czy wniosek pana posła Matyjaszczyka czyni to zasadnym, to kwestia głosowania komisji" - dodał ekspert.
Według Jóźwiaka oświadczenie Czumy nie może zastępować opinii ekspertów zewnętrznych. "Należałoby się oprzeć o analizy niezależnych ekspertów" - uznał.
Wątpliwości zgłaszał również inny ekspert - Michał Stręg.
"Prokurator Generalny nie jest stroną procesową w każdym prowadzonym postępowaniu przygotowawczym. To absurd" - podkreślił w rozmowie z dziennikarzami Czuma. Pytany o zdanie części ekspertów komisji w tej sprawie powiedział: "Oni nazywają się ekspertami, ale to są ludzie, którzy gotowi są na polecenie formacji politycznych, którym służą, mówić to, co chcą".
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.